Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Administratorka „Arki” na dywaniku w Urzędzie Skarbowym. Ktoś na nią doniósł

mt
Małgorzata Domin, mimo rzucanych jej kłód pod nogi, nie zamierza zaprzestać pomagania innym
Małgorzata Domin, mimo rzucanych jej kłód pod nogi, nie zamierza zaprzestać pomagania innym archiwum
Małgorzata Domin, administrująca facebookową grupą pomocy „Arka”, ze swojej działalności musiała tłumaczyć się w Urzędzie Skarbowym. Okazało się, że to efekt donosu, który ktoś na nią napisał, zarzucając jej, że wzbogaciła się na swojej dobroczynnej działalności

To był donos. Chodziło o to, że nie pracujemy z mężem, że pobieram 500 plus, że mój byt się poprawił oraz, że czerpie korzyści z Arki – wylicza jednym tchem Małgorzata Domin.

Na łamach „Nowin” pisaliśmy o niej wielokrotnie. W październiku 2017 roku założyła na Facebooku grupę pomocy o nazwie „Arka”. Od tamtego czasu pomogła wielu: rodzinom z dziećmi, samotnym, chorym, ale przede wszystkim potrzebującym wsparcia seniorom. Publikuje historie i fotografie obdarowanych (oczywiście z zamazanymi twarzami), zawartość paczek od darczyńców, które najczęściej trafiają bezpośrednio do potrzebujących, czy paragony ze sklepów z wyszczególnionymi produktami kupionymi przez osoby, które zechciały wesprzeć jej podopiecznych. Także te zebrane np. podczas zbiórki dla seniorów prowadzone za pośrednictwem portalu pomagam.pl, czy uzyskane z licytacji odzieży używanej, które też idą na zbiórkę.

Jej grupa cały czas rośnie w siłę. Niestety, w ostatnich dniach spadł na nią cios. Dostała pismo z sokólskiego Urzędu Skarbowego.

– Musiałam wyjaśnić na czym polega moje działanie. A także napisać z czego się utrzymujemy, że pobieram na dziecko różne zasiłki. Pani urzędniczka powiedziała, że „Arka” i jej działanie za daleko poszło i że wygląda jak stowarzyszenie. W związku z tym będę musiała je zarejestrować – wyjaśnia pani Małgorzata.

Moje powiedzenie teraz to słowa Piłsudskiego: ,,Naród wspaniały. tylko ludzie kur...”. Ostry, ale prawdziwy

I zapewnia, że od dawna już o tym myśli i przymusowa wizyta w skarbówce najprawdopodobniej tylko przyspieszy pewne jej działania.
– Myślę nad założeniem, ale mam problem z chodzeniem. Poza tym nie mam aktu własności domu, a tego wymagają dokumenty, gdy się rejestruje stowarzyszenie. Na pewno dojdzie więcej papierologii. Ale może warto. Przy okazji bardzo się zdziwiłam, bo ludzie, czyli darczyńcy powiedzieli mi, że pomogą opłacić wszystkie składki, gdy będę rejestrować „Arkę” – mówi.

Ale nie to, że będzie musiała usankcjonować działanie „Arki” zabolało najbardziej. Jest rozżalona, że ktoś posunął się do tak perfidnej gry, jak donos. Zdaje sobie sprawę, że dla wielu osób jest niewygodna i że mogą jej zazdrościć. Zresztą, ma podejrzenia, kto może stać za tym donosem.

– Miesiąc temu zadzwoniła do mnie sąsiadka. Powiedziała mi, że „ja ciebie podpier... do skarbówki, bo do ciebie codziennie przyjeżdżają samochody i trąbią z paczkami”. Mam nawet świadka tej rozmowy, bo akurat była u mnie podopieczna, która wszystko słyszała, bo włączyłam tryb głośnomówiący. A ta sąsiadka potrafiła i potrafi nadal codziennie jeździć do miasta empekiem na ryneczek i mówić ludziom, że ja sprzedaję ubrania z „Arki” – opowiada Małgorzata Domin.

Ale jest świadoma tego, że nieżyczliwych sobie osób ma więcej. Według niej, donos mogła np. napisać także jedna z kobiet, której administratorka „Arki” odmówiła ostatnio pomocy, bo uznała, że jej sytuacja nie jest aż tak tragiczna. Albo ktoś z najbliższego otoczenia jej podopiecznych seniorek.

– Rodziny, które nie opiekują się swoimi seniorkami bardzo wstydzą się, że pomagam dla ich babć, czy teściowych. Przeklinają mnie. Takie osoby też mogły to zrobić – nie ma wątpliwości.
Jest przerażona skalą hejtu, który się na nią wylewa. Zakładając „Arkę” chciała pomagać innym i w życiu nie myślała, że komuś to będzie przeszkadzać.

– Ewidentnie jestem komuś zagrożeniem. Przytoczę słowa, gdy „Arka” ukazała się pierwszy raz w „Nowinach”: Zobaczy Pani, będą dobre i niedobre komentarze i ludzie. Na 28 dni ustawiłam grupę zamkniętą ze względu na trolli z grupy pod nazwą ,,Madki Polki Fejsbookowe”. Tam były pobierane zdjęcia ubogich, jak i moich podopiecznych i ośmieszane. Gdy zajął się sprawą policjant, admin grupy przeprosił. Zaraz potem zostały pobrane zdjęcia moje i mojego dziecka (Basia ma zespół Downa, przyp.red.). Było ośmieszane na innych grupach i wyzywane od ,,paszczęka”, „brzydala” – opowiada pani Małgorzata.

Mimo tak wielu przykrości, nie poddaje się. – Czasem mam dość. Myślę, żeby rzucić to wszystko w cholerę, ale człowiek się przyzwyczaił. Na pewno będę nadal pomagać, tylko przez te ostatnie dni, przez ten donos, odechciało mi się wszystkiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Administratorka „Arki” na dywaniku w Urzędzie Skarbowym. Ktoś na nią doniósł - Sokółka Nasze Miasto

Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto