Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Burmistrz chce zamknąć szkołę. Mieszkańcy: to serce wsi, jak je zabijecie, wieś zacznie umierać (zdjęcia)

mj
Rada Miejska w Dąbrowie Białostockiej podjęła uchwałę intencyjną w sprawie likwidacji Szkoły Podstawowej w Nierośnie. Burmistrz Artur Gajlewicz wraz z radnymi i urzędnikami stara się przekonać rodziców i mieszkańców wsi, że likwidacja szkoły to najlepsze rozwiązanie. Ale ci nie chcą o tym słyszeć

Czy oszczędności naprawdę trzeba szukać w zamykaniu szkół, a nie np. w drogach, czy w czymś innym? Jak to jest, że dzieci przeliczamy na złotówki? - emocjonalnie mówiła jedna z matek, której dziecko uczęszcza do Szkoły Podstawowej w Nierośnie.

Próba burmistrza Dąbrowy Białostockiej Artura Gajlewicza, by przekonać rodziców dzieci uczęszczających do tej placówki, co do jej likwidacji, spełzła na niczym. Rodzice nie chcą nawet słyszeć o zamknięciu szkoły. Sam pomysł likwidacji placówki jest dla nich nie do pomyślenia. Zwłaszcza, że jest to już kolejna taka próba i poprzednio udało się szkołę ocalić przed ostatecznością.

- Pan burmistrz stara się nas przekonać, że dobry jest dowóz naszych dzieci do innych szkół, że dobre jest zamknięcie naszej szkoły. A my jesteśmy przeciwni likwidacji. Będziemy bronić szkoły rękami i nogami - deklarują rodzice.

Emocji nie pomogła ostudzić nawet deklaracja burmistrza, że spotyka się z nimi tylko po to, by przedyskutować pomysł likwidacji oraz że chce jedynie przedstawić fakty związane z funkcjonowaniem szkoły.

- Nie wychodzimy do państwa, żeby od razu zamknąć szkołę i powiedzieć, że sprawa jest zakończona. Spotkaliśmy się po to, żeby porozmawiać o tym, jakie są wasze przemyślenia co do szkoły w Nierośnie. I jakie są realne fakty zebrane przez ostatnie lata, jakie są prognozy na przyszłe lata. Dlatego na spokojnie porozmawiajmy, bez żadnych sporów. Mam nadzieję, że to spotkanie będzie dla nas konstruktywne - mówił spokojnie do zebranych burmistrz Artur Gajlewicz.

To Cię zainteresuje: Tak wyglądała próba likwidacji szkoły kilka lat temu

Liczy na to, że rodzice po zapoznaniu się z faktami na kolejnym spotkaniu będą bardziej skłonni do przychylenia się do pomysłu likwidacji szkoły. A te są nieubłagane. Bo to demografia jest głównym powodem tego, że pojawił się zamiar zamknięcia szkoły. W tej chwili w szkole uczy się 26 dzieci, do przedszkola uczęszcza 13.

Z roku na rok maleje liczba uczniów, rosną jednocześnie koszty utrzymania szkoły dla gminy. W ubiegłym roku koszt utrzymania jednego ucznia w szkole w Nierośnie wynosił blisko 36 tys. zł. W przyszłych latach ta kwota będzie rosła, gdyż wg. danych Urzędu Miejskiego nie zanosi się na to, by miało przybyć uczniów w tej szkole.

- My nie szukamy oszczędności poprzez to, że zamkniemy szkołę. Oszczędności może i się znajdą, ale trzeba zorganizować bezpieczny dowóz dzieci do szkoły, trzeba zagospodarować nauczycieli zatrudnionych w szkole w Nierośnie. A więc koszty i tak będą. Nie mówmy tu o ogromnych oszczędnościach - tłumaczył zebranym Gajlewicz.

Rodzice zareagowali natychmiast na te słowa burmistrza. - Bo skoro nie ma oszczędności, to po co zamykać szkołę? - pytali.

Burmistrz starał się jednak przekonać rodziców, że w innych szkołach, warunki w jakich będą się uczyć ich dzieci będą lepsze. Że w większej szkole uczniowie mają większe możliwości rozwoju oraz zdrowej rywalizacji.

Ale rodzicom nie trafiło to do przekonania. Uważają, że mała szkoła nie oznacza, że jest gorsza. A dojazdy spowodują, że dzieci będą musiały wstawać wcześniej niż dotychczas, będą też później wracać do domu. Teraz rodzice, poza jednym wyjątkiem, sami dowożą swoje dzieci do szkoły.

Z likwidacją szkoły wiąże się też sprawa punktu przedszkolnego, który funkcjonuje w Nierośnie. Jeśli go nie będzie, to większość rodziców będzie zmuszona zrezygnować z posyłania dzieci do przedszkola. Nie każdy będzie w stanie dowozić dzieci gdzie indziej, zaś wysyłanie autobusem szkolnym niesamodzielnego 3-latka nie wchodzi przecież w grę.

- Nie chcę zamykać szkoły wbrew rodzicom - zadeklarował Gajlewicz, za co został nagrodzony gromkimi brawami.

Rodzice nie zamierzają odpuścić, zapowiadają walkę o pozostawienie szkoły, włącznie z interwencją w Kuratorium Oświaty. Organizują się i zbierają podpisy. Za pozostawieniem szkoły w obecnym kształcie są też, co nie dziwi, pracownicy szkoły.

- Mówią, że szkoła jest jak serce bijące we wsi. Więc jeśli szkoła umrze, zacznie umierać też wieś - mówi dyrektor szkoły Jolanta Żdanuk.

I dodaje, że szkoła funkcjonuje w lokalnej społeczności jako miejsce spotkań ludzi. Bo szkoła to nie jest tylko jakaś fabryka gwoździ.

- Faktem jest, że mamy mało dzieci, ale one przecież są. Uczą się w przedszkolu i szkole. Dzieci są u nas bezpieczne, szkoła jest w dobrym stanie - zapewnia dyrektor.

Zastrzega, że owszem, trzeba zrobić generalny remont, bo budynek szkoły ma już prawie sto lat. Wymaga zatem pewnych nakładów.

- Do tej pory nikt do nas nie przyjeżdżał, nikt z nami nie rozmawiał. Ani radni, ani pan burmistrz - zauważa.

A jej zdaniem takie spotkanie powinno odbyć się znacznie wcześniej. Dlatego rodzice i cała społeczność Nierośna czują się pominięci przez samorządowców. Bo to z nimi władze gminy powinny najpierw porozmawiać o ewentualnym zamiarze likwidacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto