Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Mela w Bielsku Podlaskim: Dziękuję Bogu za wypadek, w którym straciłem nogę i rękę [ZDJĘCIA]

Redakcja
Jan Mela opowiadał o sobie i motywował młodych bielszczan, by nie poddawali się w dążeniach do swego celu
Jan Mela opowiadał o sobie i motywował młodych bielszczan, by nie poddawali się w dążeniach do swego celu azda
Spotkanie z Janem Melą, niepełnosprawnym zdobywca dwóch biegunów zorganizowała na auli I Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Bielsku Podlaskim fundacja Unitalent działająca przy Grupie Unibep

Jan Mela urodził się w 1988 w Gdańsku. Jest podróżnikiem i działaczem społecznym. To najmłodszy w historii zdobywca, który dotarł na oba bieguny globu w ciągu jednego roku i pierwszy niepełnosprawny, który dokonał takiego wyczynu.

W wieku 13 lat Jaś Mela, chowając się przed deszczem, wszedł do stacji transformatorowej i został w niej porażony prądem. Poparzenia były na tyle poważne, że po kilku miesiącach amputowano mu lewe podudzie i prawe przedramię. Spółka energetyczna wypłaciła jego rodzinie wielotysięczne odszkodowanie, ale żadne pieniądze nie potrafiłyby zrekompensować tego, że mody chłopak do końca życia będzie już niepełnosprawny.

Dlaczego dziś dziękuje Bogu za ten tragiczny wypadek?

- Każdy z Was jest po części niepełnosprawny - mówił, zwracając się do uczniów bielskich szkół. - Każdy w życiu spotyka się z sytuacjami, na które ma wpływ i takimi, na które nie ma wpływu. Ja na przykład mam garbaty nos i wcale mi to nie przeszkadza, moja siostra ma podobny i jej już się to mniej podoba. Wiele dziewcząt narzeka na to, że ma kręcone włosy lub właśnie takich nie ma. To naturalne. Każdy w swym życiu spotyka sytuację, na które ma wpływ i takie na które wpływu nie ma. Podobnie jak mój wypadek i jego konsekwencje. No i każdy z nas może, tak "polaczkowato", usiąść i narzekać, że jest źle, że tego nie zrobię, bo się to nie uda. "Nie pójdę, bo mam krzywy nos i będą się ze mnie śmiali". Może też spróbować i dążyć do swego celu. Niekoniecznie musi to być zdobycie bieguna, bo tam nic nie ma i w dodatku jest zimno, ale dążyć do swoich celów. Choćby, tak jak założyciel Grupy Unibep, stworzenia firmy, która przynosi miliony zysków.

Czytaj też: Gala Miss Mister Podlasia 2019

Mela zachęcał młodych bielszczan, by nie poddawali się na starcie, tylko stawiali sobie ambitne cele i próbowali je osiągnąć, nie tracąc nadziei, nawet gdy nie wszystko wychodzi. I podał mnóstwo budujących przykładów i ze swych podróży, i z życia codziennego.

- Kiedyś zdobywaliśmy Kilimandżaro. W naszej ekipie było kilka osób niepełnosprawnych. Był też chłopak, który nie miał nóg i zdobywał szczyt na wózku. Często mu pomagałem - opowiadał Mela. - Ale doszliśmy do takiego momentu, że po prostu dalej z jego wózkiem iść się nie dało. Powiedziałem, mu, że trzeba podjąć męską decyzję i odpuścić, bo i tak nie uda mu się wejść. On odpowiedział: "Nie uda się, mi się nie uda?". Zeskoczył z wózka i podpierając się rękoma, jak pająk, sam ruszył dalej. Ostatecznie szczytu nie zdobył, ale i tak mi strasznie zaimponował. Gdyby zdobył ten szczyt, to fakt, że i ja go zdobyłem, nie byłby już dla mnie takim osiągnięciem. Musiałbym jeszcze chyba pięć razy zejść i wejść z powrotem na szczyt, by dorównać jego osiągnięciu.

Wyzwania stawiać sobie można także w życiu codziennym.

- Kiedyś postanowiłem, że na Boże Narodzenie w ramach prezentu zrobię dziewczynie szalik na drutach - wspominał Mela. - Sam siebie w myślach wyśmiałem. "Halo, chłopie! Ty nie masz ręki, jak chcesz zrobić ten szalik? To nie możliwe!". Ale później sam sobie odpowiedziałem: "Kurczę, zdobyłem dwa bieguny, a nie poradzę sobie z głupim szalikiem". Kupiłem druty, włóczkę i poszedłem do babci, żeby nauczyła mnie robić na drutach. Próbowaliśmy na różne sposoby i nie wychodziło. W pewnym momencie babcia zaproponowała, że sama zrobi ten szalik, a mojej dziewczynie powiemy, że ja pomagałem. Nie zgodziłem się. Nie ma kompromisów albo szalik zrobię sam, albo szalika nie będzie. I w końcu udało mi się. Jeden drut trzymałem kolanami, drugi w ręce i tak w pozycji krewetki, zrobiłem szalik. Nie zdążyłem do Bożego Narodzenia, wręczyłem go na Wielkanoc, ale zrobiłem ten prezent. Żeby było śmiesznie, po jakimś czasie, babcia uczyła robić na drutach moją siostrę. Opowiadała mi później, że ta zrezygnowała po kilku pierwszych próbach, a babci powiedziała, że Janek ma łatwiej, bo nie ma ręki i mu się nie plącze i nie przeszkadza podczas pracy. Niepełnosprawność jest pojęciem względnym, ona siedzi w naszych głowach. To my ustalamy granice swoich możliwości.

Dodał, że prawdopodobnie, gdyby nie wypadek sprzed lat, nigdy nie zdecydowałby się na zdobywanie biegunów, czy gór. Stwierdziłby, że się nie da, że nie warto.

- Czasem się zastanawiam, dlaczego ludziom zdarzają się te nieszczęśliwe przypadki i wydaje mi się, że po to, by inaczej spojrzeć na swoje i innych problemy - mówił Mela. - Dzięki temu wypadkowi spotkałem mnóstwo wartościowych ludzi, którzy mi pomogli. Pomogli pokonać załamanie po wypadku i spełniać marzenia. Bez takich ludzi nic by mi się nie udało.

Czytaj też: Bielska Trójka ma już swój sztandar

Teraz Jan Mela sam prowadzi fundację "Poza horyzonty", która również pomaga innym, znaleźć się w trudnej sytuacji niepełnosprawności.

- Łatwiej mi z nimi rozmawiać, bo mogę powiedzieć, że wiem, co czują - tłumaczy. - Sam też przechodziłem załamanie po wypadku. Myślałem, że już nic w życiu nie osiągnę, że nic mi się nie uda. Ale przekonałem się, że dopóki jest nadzieja można wszystko.

- A jak już nadziei nie ma? - spytał jeden z uczniów.

- Zawsze jest wybór. Zawsze można poddać się, usiąść i płakać, ale zawsze można też spróbować. - mówi Mela. - Nie zawsze się wszystko udaje. W życiu często spotykamy więcej porażek niż sukcesów, ale to od nas zależy, czy będziemy walczyć o sukces, czy skupimy się na tych porażkach i będziemy narzekać. W takich sytuacjach załamania zawsze dobrze jest sobie przypomnieć przypadki osób, które są w gorszej sytuacji. Nie po to, by tak złośliwie pocieszyć się, że przynajmniej ktoś ma gorzej, ale po to, by zobaczyć, że ktoś, kto ma jeszcze trudniej niż my - nie poddaje się.

Spotkanie z Janem Melą zorganizowała Fundacja Unitalent działająca przy Grupie Unibep.

Co ciekawe, założycielem Grupy Unibep, która należy do czołówki firm budowlanych nie tyle w regionie, czy kraju, ale w Europie jest Jan Mikołuszko. Człowiek, który jest synem biednego rolnika z małej podsokólskiej wsi. Jak nam kiedyś opowiadał, jego ojciec, wyprzedawał część gospodarstwa, by zapewnić synowi wykształcenie. Młody Mikołuszko również musiał sprostać wielu przeciwnościom losu, by przebić się w trudnym świecie biznesu i to jeszcze w czasie przemian. On też się nie poddał, choć nie raz jego kariera wisiała na włosku, a prowadzonym przez niego firmom groziło bankructwo. Dzięki tej wytrwałości, ojciec Mikołuszki, który wierzył i zainwestował w przyszłość syna, przed śmiercią mógł cieszyć się wraz z nim wielkim sukcesem. Sam Mikołuszko, pomimo że nie jest już prezesem firmy, jest autorytetem w środowisku budowlanym i biznesowym cenionym w regionie, ale także w kraju i zagranicą.

I podobnie jak jego ojciec kiedyś, i Jan Mela obecnie, postanowił inwestować w przyszłość młodych osób, które często jeszcze nie do końca wierzą w swój talent. Takimi młodymi osobami ze szkół średnich i studentami zajmuje się właśnie Fundacja Unitalent.

Tu oglądasz: Rosną ceny. Droższa żywność i paliwo uderzą po kieszeni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bielskpodlaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto