Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Dwór. Milion, tyle kosztuje szansa na życie chorego na raka chłopca (zdjęcia)

Ewa Bochenko
Adrian walczy z rakiem i bardzo chce żyć
Adrian walczy z rakiem i bardzo chce żyć archiwum prywatne
Umiera połowa mnie. Mój kochany braciszek. Wierzę, że razem wygramy tę nierówną walkę. Pomóżcie mi sprawić, by Adrian mógł jeszcze cieszyć się życiem - te emocjonalne słowa padają z ust Sebastiana. Jego brat ma raka pnia mózgu. Ale można mu pomóc

- Przeglądając albumy rodzinne, a później zdjęcia i nagrania zebrane na laptopie natrafiłem na filmik nagrany kilka lat temu na wakacyjnym biwaku. Pamiętam jak się cieszył na samą myśl o wyjeździe, jak chciał z nami wszystkimi rozmawiać, jak chciał z nami śpiewać. Z perspektywy czasu widzę, że zdecydowanie zbyt rzadko śpiewaliśmy razem i zbyt rzadko wyjeżdżaliśmy. Pretensji do samego siebie z dnia na dzień jest coraz więcej - zaczyna Sebastian Raszczuk z Plebanowiec pod Nowym Dworem.

Jego brat bliźniak, Adrian umiera. 22-latek walczy z rakiem pnia mózgu. Nieoperacyjny guz odbiera mu słuch, wzrok, równowagę i siłę. Powoduje wymioty, omdlenia, drgawki i skurcze. Zabiera świadomość i możliwość wykonywania podstawowych czynności. Ledwo widząc na oczy siedzi na łóżku półprzytomny, zaciska zęby i próbuje rozciągać mięśnie, wierząc, że pomoże mu to w walce z chorobą.

- Nie ma większego bólu niż ten, który towarzyszy patrzeniu na to, jak ktoś bliski umiera. Umiera mój brat bliźniak. Umiera połowa mnie. Mój kochany braciszek
- tak emocjonalnie o bracie mówi Sebastian.
Jest nadzwyczaj dojrzały jak na swój wiek. Nic dziwnego, swoje w życiu przeszedł. Sam zresztą niedawno pokonał raka. W jego przypadku udało się wygrać nierówną walkę z chorobą. Od czterech lat żyje bez tarczycy.
Sebastian miał 4 latka, gdy okazało się, że Adrian jest ciężko chory. Mały chłopczyk nie rozumiał jeszcze co się dzieje. Widział braciszka bez włosów, słabego po chemioterapii. Chwilę potem urodził się ich kolejny brat. Krystian, który ma bardzo poważną wadę serca, kiedy dorośnie będzie wymagał operacji.
Jakby tego było mało, kilka miesięcy po jego narodzinach, zachorowała ich mama. Najpierw pojawiły się guzy na tarczycy, a potem najgorsze. Rak śródpiersia. Złośliwy. Kobieta miała nie przeżyć chemioterapii. Lekarze nie dawali jej żadnych szans. Rodzina jednak wymusiła na nich podanie bardzo silnej chemii. Mimo,że bliscy wiedzieli, że tym mogą przyśpieszyć jej śmierć. Ale liczyli na cud.
Przed zabiegiem mama chłopców przyjęła ostatnie namaszczenie.Nie było potrzebne. Co prawda kobieta zmaga się z chorobą do dziś, ale żyje i daje z siebie wszystko, by ratować syna.
To wszystko miało wpływ na to, że gdy zachorował malutki Adrian, nikt nie myślał o tym, że lekarze z najlepszego wtedy warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka, mogą się mylić, twierdząc, że nic prócz chemioterapii i radioterapii nie da się zrobić dla tego chłopca.
Wdrożone wtedy leczenie nie pomogło. Guz co prawda delikatnie się zmniejszył ale potem i tak rósł. Czasami tak bywa. Lekarze zawyrokowali, że jest tak niefortunnie umiejscowiony, że nie ma możliwości zoperowania go. Zalecili kontrolę i rezonanse. Guz rósł, ale bardzo powoli. Adrian skończył podstawówkę, gimnazjum. Chciał iść na studia, ale nie czuł się na siłach. Skończył więc szkołę policealną. Jest informatykiem. I kocha to, co robi. W 2017 roku przestał być prowadzony przez CZD. Bez żadnych wskazówek, poza wymogiem opieki neurologicznej oraz kontrolnym rezonansem magnetycznym raz do roku. Wszyscy żyli nadzieją, że jego stan nie pogorszy się jak najdłużej.
Wszystko zmieniło się we wrześniu tego roku. Adrian nagle zaczął bardzo słabnąć, pojawiły się ataki padaczki. Nie był w stanie ustać na nogach. Wiadomo było, że guz daje o sobie znać. Rezonans wykazał, że zgodnie z najczarniejszymi scenariuszami, urósł bardzo mocno. Sebastian zdając sobie sprawę z tego, ile na głowach mają rodzice, sam zaczął szukać pomocy bratu. Konsultował go z różnymi specjalistami w kraju i za granicą. Najlepsi neurochirurdzy w Polsce mówili, że 18 lat temu guz był do zoperowania, wbrew opinii medyków z CZD.
- Co czułem to słysząc? Żal, złość, że tak bardzo wierzyliśmy specjalistom w Warszawy. Ale nie ma co rozpamiętywać tego, co za nami - mówi przytomnie Sebastian.
W końcu trafił do białostockiej radiolożki, która stwierdziła, że nie zostały w przypadku Adriana, wykorzystane wszystkie możliwości leczenia. Ale by je wdrożyć, potrzebna jest biopsja. I tu zaczęły się schody. W Białymstoku usłyszeli, że są pilniejsze przypadki niż Adrian i jego zabieg miał był odkładany o kolejne dni, mimo, umówienia się na niego dużo wcześniej na konkretny termin. Rodzina bała się, ze to może potrwać za długo. Postanowili więc nie czekać, bo słyszeli od tych lekarzy, że chłopak może umrzeć w każdej chwili. . Sebastian więc zaczął szukać dalej. Pomoc przyszła z Bydgoszczy. Tamtejszemu neurochirurgowi biopsja nie sprawiła kłopotu. Mało tego, jest szansa, że podejmie się leczenia Adriana. Ale o tym finalnie zadecydują medycy na konsylium, które się zbierze tuż po Nowym Roku. Jeżeli nie zdecydują się na podjęcie go, Sebastian ma jeszcze jedną alternatywę. Bo lekarz z Bydgoszczy twierdzi, że jest szansa na zoperowanie guza, tylko musi się on zmniejszyć. Pomóc tu może chemia podawana dotętniczo. Jednemu dziecku na Podlasiu już pomogła. Ale ta terapia jest bardzo kosztowną.
- Uśredniony roczny koszt leczenia to kwota, do której nie jesteśmy w stanie się nawet zbliżyć. To ponad milion złotych - mówi cicho Sebastian.
Klikając tu wpłacisz pieniądze
Jego brat ciągle pyta: „Co robimy dalej?”, „Co jeszcze muszę zrobić, żeby wygrać z tą chorobą?” i „Ile to wszystko będzie jeszcze trwać?”.
- Tak jak my, nie dopuszcza do siebie myśli, że coś mogłoby pójść nie tak. Jesteśmy o krok od uratowania jego życia. Bardzo drogi krok. Proszę z tego miejsca wszystkich, pomóżcie nam uratować Adriana - kończy łamiącym się głosem Sebastian.
Klikając tu znajdziesz licytacje na rzecz Adriana
W akcje zbiórki pieniędzy angażuje się coraz więcej osób. Trwają już licytacje w sieci.
Przez pierwsze dwa tygodnie stycznia na każdych zajęciach tańca i fitnesu będą zbierane pieniądze do puszki na leczenie chłopca. Zajęcia będą odbywać się :
- w poniedziałki w Sidrze o godz. 17.30
- w środy i piątki w Dąbrowie Białostockiej o godz. 18.00
- w czwartki w Nowym Dworze o godz. 18.00
Tu oglądasz: Koniec L4. Czas na e-zwolnienia


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto