Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znamy treść listu, który zostawił po sobie zmarły kandydat na wójta Sidry. Przewija się tam jedno nazwisko

mara
Pod Urzędem Gminy w Sidrze palą się znicze upamiętniające śp. Lecha Nowika
Pod Urzędem Gminy w Sidrze palą się znicze upamiętniające śp. Lecha Nowika M.Jurkowski
O tym, co było w liście, który śp. Lech Nowik zostawił po tym, jak targnął się na własne życie, dowiedzieliśmy się od jego żony. Udało nam się z nią porozmawiać tydzień po tym, jak doszło do tej strasznej tragedii, która wstrząsnęła całą gminą

- Mój mąż zostawił list. Znalazłam go w domu. Padło tam kilka razy nazwisko jednego pana, młodego człowieka, mieszkańca Sidry. Mój mąż był nieustannie nachodzony w urzędzie przez tego pana, obawiał się, że jak zostanie wójtem, to ten nie da mu spokojnie rządzić. Że będzie się czepiał wszystkiego, tak jak robił to dotychczas od kilku lat. Nie wytrzymał. Czuł się mobbingowany. Ten pan w każdy piątek przychodził do urzędu i zasypywał go pytaniami o jakieś sprawy. Mój mąż był tym wszystkim bardzo zdenerwowany - opowiada Bożena Nowik.

Wdowa po kandydacie na wójta Sidry, nie ma wątpliwości, że to właśnie ten człowiek odpowiada za to, że jej mąż nie wytrzymał psychicznie i popełnił samobójstwo. W liście, wbrew krążącym po Sidrze opowieściom, nie pojawiają się żadne inne nazwiska. Ani starosty Piotra Rećko, ani wójta Jana Hrynkiewicza, ani walczącego o fotel wójta Sidry, Jana Ogiła.

Do tragedii doszło 10 października wieczorem. 54-letni Lech Nowik, który pracował w miejscowym Urzędzie Gminy, powiesił się we własnym domu. Osierocił dwoje dorosłych dzieci.

- Nie chcę się mścić na tym panu, nie zamierzam w sądzie dochodzić sprawiedliwości. Stała się straszna tragedia, o której chcę jak najszybciej zapomnieć. Mój mąż w ostatnim zdaniu listu napisał "chrońcie ludzi przed takimi osobami jak (...). Dzięki niemu straciłem zdrowie i życie." - opowiada wdowa.

Czytaj więcej: Sidra. Tragiczna śmierć kandydata rozpętała kampanię wyborczą "na trumnie"

Rozmawialiśmy z człowiekiem, którego nazwisko pojawia się w liście zmarłego. Jest zszokowany całą tą sytuacją. Praktycznie nie wychodzi z domu. I jest zdziwiony tym, że śp. Lech Nowik tak bardzo przeżywał jego wizyty w urzędzie.

- Przecież mógł coś powiedzieć, mogliśmy porozmawiać. Ja nie miałem wrażenia, że go nachodzę. Po prostu dopytywałem o różne sprawy, głównie związane ze sprawami budowlanymi, bo mam takie wykształcenie - tłumaczy.

Jest zdziwiony tym, że miał nachodzić śp. Lecha Nowika akurat w piątki.
- To były różne dni, przypadkowe. I nie chodziłem tylko do niego, ale do różnych urzędników, w zależności od tego, co mnie interesowało. Zresztą ostatni raz byłem u niego we wrześniu - przekonuje.

Z kilku źródeł wiemy, że śp. Lech Nowik wcale nie marzył o tym, żeby zostać wójtem. Od ponad 30 lat pracował jako urzędnik i na tym stanowisku zamierzał doczekać emerytury. Potwierdza to również wdowa.

- Mąż nie chciał kandydować. Wszyscy prosili go, żeby wystartował, żeby gmina nadal była w dobrych rękach. Wójt sondował wcześniej swoje poparcie i wiedział, że mąż ma większe szanse na zwycięstwo - opowiada Bożena Nowik.

Jan Hrynkiewicz, obecny włodarz gminy Sidra, to stanowisko piastuje od pięciu kadencji, czyli od 20 lat. Tajemnicą poliszynela było to, że jego notowania mocno lecą w dół i że może nie wygrać nadchodzących wyborów. Śp. Lech Nowik był jego kandydatem. Popierali go również wszyscy pracownicy.

Chcieliśmy porozmawiać z wójtem o całej tej sytuacji. Niestety, do końca tygodnia jest na urlopie. Udało nam się za to zamienić kilka słów ze skarbniczką Bogusławą Burak, która początkowo twierdziła, że nic nam nie powie. Potwierdziła nam jednak informację, że llst śp. Lecha Nowika był odczytywany w urzędzie. A konkretnie ta jego część, która była skierowana do pracowników.

- To były 2 -3 zdania, w którym przepraszał nas za to, że zawiódł nasze zaufanie - mówi skarbniczka. - Nasz kolega z pracy, z którym pracowaliśmy, był wspaniałym człowiekiem. Cieszyliśmy się, że będziemy mieli wspaniałego szefa. Ale stało się, jak się stało. My uważamy, że się załamał.

To też Cię zainteresuje: Lech Nowik nie żyje. Kandydat na wójta Sidry najprawdopodobniej popełnił samobójstwo

Od mężczyzny, którego nazwisko pojawia się w liście, który zostawił po sobie śp. Lech Nowik, wiemy, że do tej pory nie przesłuchała go policja. Z kolei Artur Kuberski, szef Prokuratury Rejonowej w Sokółce, która bada sprawę samobójstwa śp. Lecha Nowika, przekonuje nas, że jeżeli w liście pada jakieś nazwisko, to z całą pewnością, człowiek ten będzie musiał złożyć zeznania.

Póki co, młody mieszkaniec Sidry, czuje się mocno zastraszony. - Jak raz wyszedłem, to usłyszałem, że jestem zabójcą. Ludzie powariowali - mówi.

Nie jest jednak osamotniony. Wiemy, że we wtorek 16 października, jeden z mieszkańców gminy, wysłał pismo do Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Obawia się bowiem, że mężczyźnie może przytrafić się coś złego.

- W piątek zostały przekazane ustne informacje na temat sytuacji w gminie Sidra po samobójczej śmierci kandydata na wójta z ramienia obecnie urzędującego Jana Hrynkiewicza. Czynię to jeszcze raz w formie pisemnej - aby pozostał ślad, że zostały podjęte jakieś działania mające na celu ochronę człowieka, który za próbę złamania układu może zapłacić życiem. (...) jest wprost nazywany zabójcą przez frakcję obecnego wójta, jest dyskredytowany, oczerniany i prowadzona jest na tego człowieka regularna nagonka. Tylko dlatego, że w ramach dostępu do informacji publicznej poprosił o dokumentację przetargową dot. budowy dróg. Obecny wójt sugeruje, że pisma wysyłane przez (...) w w/w sprawie były nękaniem pracownika gminy i bezpośrednią przyczyną jego samobójczej śmierci. Nie wiem czy pan (...) wytrzyma tę sytuacje psychicznie (...) Piszę do Państwa nie w interesie własnym (...) Chodzi o dobro mojej gminy, o życie człowieka (...) , który chciał rozmontować układ (...) - czytamy w piśmie.

Z nieoficjalnych, ale pewnych źródeł wiemy, że w ostatnich tygodniach, w gminie Sidra zaczęło być nieciekawie. Na miejscu zaczęli pojawiać się policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Z kilkoma mieszkańcami gminy rozmawiali na tematy związane z ewentualnymi nieprawidłowościami w urzędzie. Wiemy też na pewno, że na początku października byli w Urzędzie Gminy.

- Policjanci byli u mnie w domu. Wypytywali o różne rzeczy. To nie były zeznania, wyglądało to raczej tak, jakby węszyli - opowiada nam jeden z mieszkańców gminy.

Wybory samorządowe 2018: Twój głos się liczy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto