Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adi z Nowego Dworu znów musi walczyć. Mimo udanej operacji w Wiedniu, guz mózgu odrasta

eb
Wszystko zaczyna się od nowa. Rak wraca - zaczyna smutno Sebastian, brat Adiego Raszczuka spod Nowego Dworu. O Adrianie pisaliśmy wielokrotnie. 22-latek zmaga się od 18 lat z guzem mózgu

Adrian zachorował, gdy był malutki, nikt nie myślał wtedy o tym, że lekarze z najlepszego wtedy warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka, pod których był opieką, mogą się mylić, twierdząc, że nic prócz chemioterapii i radioterapii nie da się zrobić dla tego chłopca.

Wdrożone wtedy leczenie nie pomogło. Guz co prawda delikatnie się zmniejszył ale potem i tak rósł. - Czasami tak bywa- mówili medycy.

Zawyrokowali, że jest tak niefortunnie umiejscowiony, że nie ma możliwości zoperowania go. Zalecili więc kontrolę i rezonanse. Guz rósł, ale na szczęście bardzo powoli. Adrian skończył podstawówkę, gimnazjum. Chciał iść na studia, ale nie czuł się na siłach. Skończył więc szkołę policealną. Jest informatykiem. I kocha to, co robi.

W 2017 roku przestał być prowadzony przez CZD. Bez żadnych wskazówek, poza wymogiem opieki neurologicznej oraz kontrolnym rezonansem magnetycznym raz do roku. Wszyscy żyli nadzieją, że jego stan nie pogorszy się jak najdłużej.

Wszystko zmieniło się we wrześniu minionego roku. Adrian nagle zaczął bardzo słabnąć, pojawiły się ataki padaczki. Nie był w stanie ustać na nogach. Wiadomo było, że guz daje o sobie znać. Rezonans wykazał, że zgodnie z najczarniejszymi scenariuszami, urósł bardzo mocno.

Sebastian zdając sobie sprawę z tego, ile na głowach mają rodzice, sam zaczął szukać pomocy bratu. Konsultował go z różnymi specjalistami w kraju i za granicą. Najlepsi neurochirurdzy w Polsce mówili, że 18 lat temu guz był do zoperowania, wbrew opinii medyków z CZD.

- Co czułem to słysząc? Żal, złość, że tak bardzo wierzyliśmy specjalistom w Warszawy. Ale nie ma co rozpamiętywać tego, co za nami - mówił nam rok temu przytomnie Sebastian.

Lekarze po prostu bezradnie rozkładali ręce. Guz w głowie chłopca bowiem ich zdaniem był nieoperacyjny. Pomoc nadeszła z Austrii, znalazł się tam lekarz, który zadeklarował pomoc i zoperowanie Adriana. I to zrobił. Wszystko było dobrze, chłopak dochodził do siebie. Jego bliscy, którzy dzielnie o niego walczyli, nie spodziewali się, że może go spotkać jeszcze coś złego. Wszyscy wierzyli, że po powrocie z Wiednia do Polski będzie już tylko dobrze.

Ale nie jest. Rok po tym, gdy Adi zaczął słabnąć z dnia na dzień i gdy polscy lekarze postawili na nim przysłowiowy krzyżyk, znów pojawiły się straszne nowiny. Guz chłopaka odrasta. Są też zmiany na kręgosłupie w odcinku lędźwiowym. Jeszcze tydzień temu Adrian stał o własnych siłach, przełykał i potrafił poruszyć nogami. Jeszcze wtedy mógł zjeść z rodziną obiad, napić się rano kawy z mlekiem, którą tak lubi. Znów zaczynał snuć plany, takie jak przed rokiem.

W tym momencie jego stan znów jest bardzo poważny. Rezonans magnetyczny głowy i pleców wskazał na to, że jego chorobę, z którą zmaga się od tylu lat udało się powstrzymać tylko na kilka miesięcy. Miał być właśnie w ośrodku rehabilitacyjnym, a jest w sokólskim szpitalu.

- Puls 158. Nie ciśnienie. Puls. Drgawki całego ciała. Temperatura ciała sięgająca 39 stopni. CRP na poziomie 194. Udało się to zbić w warunkach szpitalnych do 140. Norma u dorosłego człowieka to maksymalnie 5. Wskazuje to na silną infekcje, z którą musimy sobie poradzić. Nie jest łatwo, ale Adi powoli z tego wychodzi - mówi jego brat.

Młody chłopak musi zwalczyć tę infekcję, bo inaczej nie będzie mowy o radioterapii pleców. Nie naświetla się bowiem pacjenta z infekcją. A to w tym momencie jedyna możliwość leczenia.

- Nie możemy pozwolić, żeby nowotwór rozsiał się po całym kręgosłupie, dlatego tak nam zależy na tym by on jak najszybciej zwalczył infekcję- tłumaczy Sebastian.

Jest bardzo dzielny, Adi to jego brat bliźniak. Więc jest mu szczególnie bliski. Poza tym sam walczył z rakiem. Podobnie jak ich mama. Los nie oszczędził też ich najmłodszego brata. Chłopiec też ciężko chorował. Dlatego, gdy Sebastian słyszy, że jedyne co zostało Adiemu to hospicjum domowe, bardzo się denerwuje.

On wierzy, że jeszcze wiele lat życia przed jego bratem. Szuka nowych rozwiązań, bo w przypadku Adriana możliwe, że można wdrożyć terapię celowaną tzw. „inhibitory”. Ale by odpowiednio dobrać leki, należy przeprowadzić badania molekularne guza, co też już zostało zrobione. Trwa oczekiwanie na wyniki.

Terapia celowana niestety nie jest refundowana, jej koszt zaczyna się od kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Dokładna cena zależy od tego jakie leki zostaną zastosowane.

- Puszki na pieniądze miałem oddać innym potrzebującym. Fundację Siepomaga zaś miałem już tylko informować o postępach mojego brata w rehabilitowaniu. Los jednak okazał się dla nas okrutny - kończy cicho Sebastian. I prosi o modlitwę za brata.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto