Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awantura o handlowanie na „ryneczku u Cydzika” w Sokółce. Rolnicy nie są tam mile widziani

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
Handlujący z tzw. koszyczka mają nie lada problem. Od kilku tygodni są przeganiani z chodnika przy tzw. ryneczku Cydzika w centrum miasta. Właściciel tego prywatnego terenu tłumaczy, że handlarze łamią prawo sprzedając swoje produkty na chodniku. Rolnicy zaś są przekonani, że chodzi wyłącznie o kasę.

Ja tu sprzedaję od zawsze. Tym, co wyhoduję we własnym gospodarstwie: młodą marchewką, jajkami, truskawkami, szczypiorkiem, sałatą. To wszystko zdrowe, ekologiczne. I na mnie nasyłać policję? Ja mam ponad 80 lat, czego ja się dożyłam na starość? Żeby usłyszeć „won” i straszyć mandatami? - załamuje ręce zalewając się łzami staruszka.

Jest jedną z wielu handlujących, głównie kobiet, w samym centrum Sokółki. Na ryneczek położony na skrzyżowaniu ulic Ściegiennego i Piłsudskiego od lat przywoziła swoje płody rolne, aby sprzedać jest sokólskim mieszczuchom. I podobnie, jak wiele jej podobnych, nie stawała na prywatnej posesji Antoniego Cydzika, który od lat prowadzi tu ryneczek. Swoje produkty sprzedawała na chodniku, leżącym wzdłuż ryneczku.

Przez lata taki stan rzeczy nikomu szczególnie nie przeszkadzał. Owszem, zdarzały się głosy, że handlujący na chodniku zajmują tyle miejsca, że czasem trudno przejść, ale to tyle. Wszystko zmieniło się w ostatnich tygodniach, kiedy, po obostrzeniach związanych z pandemią koronawirusa, miejsca do handlowania zostały ponownie otwarte.

- Pewnego dnia pan Cydzik zaczął nas stąd przepędzać. Nagrywał nas kamerą, wzywał policję, była też straż miejska. Nawet kartki na drzewach się pojawiły, że nie wolno tu handlować. Zaczął robić wszystko, żeby uprzykrzyć nam życie. A przecież chodnik należy do miasta, nie do tego pana - relacjonuje inna z kobiet, z którymi rozmawialiśmy.

Pierwsza interwencja policyjna jeszcze ich nie złamała. Ale pojawiła się kolejna. Tym razem policjanci spisali handlujące.

- Usłyszałyśmy, że jeśli jeszcze raz nas tu zobaczą, to wlepią nam mandaty nawet do 5 tysięcy złotych. Tłumaczyli, że osobiście nie mają nic przeciwko nam, ale skoro jest interwencja i zgłoszenie od obywatela, to oni muszą reagować. Bo takie jest prawo - podkreślają nasze rozmówczynie.

Nie ukrywają, że przestraszyły się tak wysokich mandatów. W efekcie nie stanęły już na chodniku przy „ryneczku Cydzika”, tylko przeniosły się na położony kilkadziesiąt metrów dalej plac miejski. Do tzw. bramy, przy kamienicy Tyzenhauza, od strony kina Sokół. Takie rozwiązanie na dłuższą metę jest jednak dla nich nie do przyjęcia.

- Mamy stałych klientów, którzy zawsze do nas przychodzą, wiedzą, gdzie stoimy. Dla nas taka zmiana miejsca to realna strata - argumentują.

Plac, na którym jest codzienny ryneczek to własność prywatna. Jego właścicielem jest dobrze znany sokółczanom Antoni Cydzik. To wieloletni radny miejski, kilka lat temu walczył także o fotel burmistrza Sokółki. Przekonuje nas, że jego ostatnie interwencje to wynik tylko i wyłącznie dbania o przestrzeganie litery prawa w mieście.

- Jestem przedsiębiorcą, który ma egzekwować prawo, a skoro jest zakaz handlu na chodniku, to trzeba to egzekwować - tłumaczy.

Na nasze pytanie, dlaczego przez poprzednie lata tolerował łamanie prawa, mówi: - Może teraz mam więcej czasu?

Wskazuje jednocześnie na jeszcze jeden problem wynikający z handlowania na chodniku.

- Ten chodnik nie należy do mnie, ale to ja muszę sprzątać. Bo kto sprząta? Ja to muszę robić! Zbierać pobite jajka, puste butelki, odpadki. Poza tym, są pretensje do mnie, że chodnikiem nie można przejść. A po co mam mieć image zły, jak mogę mieć pozytywny? - tłumaczy Antoni Cydzik.

Pytany o to, czy ma sumienie przeganiać z chodnika drobnych rolników, nie pozostawia złudzeń.

- To są stałe handlary, które handlują od iluś lat. I nie jest prawdą, że to są wiejskie jajka, tylko z marketu. My bardzo dobrze wiemy, kto naprawdę ma jajka wiejskie. To jest jedna osoba na dziesięć. Z boku to zupełnie inaczej wygląda. A bo jaka to babcia niewinna, w chusteczce, w koszyku ma jajeczka. Tylko, że ona sprzedaje 200-300 takich jajeczek i wielkie obroty robi - przekonuje przedsiębiorca.

Opłata za handlowanie na ryneczku Antoniego Cydzika wynosi 5 zł. Rolnicy podkreślają, że byliby w stanie tyle zapłacić, ale nie zgadzają się na takie traktowanie. Co więcej, są przekonani, że ostatnie interwencje są podyktowane względami finansowymi.

- Nasze produkty są ekologiczne, bez nawozów. A na ryneczku są dwa stragany warzywno-owocowe z produktami z giełdy. W pewnym sensie jesteśmy więc konkurencją dla straganów. Wygląda więc na to, że pan Cydzik przeganiając nas z chodnika, dba o interes tych, którzy mu płacą. Z nas nie ma żadnych pieniędzy, to nas przegania - podnoszą rolnicy.

A jak rzeczywiście wygląda stan prawny z handlowaniem na chodniku przy ryneczku? Rozmawialiśmy o tym z komendantem Straży Miejskiej w Sokółce.

- Kodeks Wykroczeń przewiduje zakaz prowadzenia handlu na chodnikach, poza terem wyznaczonym przez gminę. Dodatkowo Kodeks Ruchu Drogowego mówi o względach bezpieczeństwa - wyjaśnia Ryszard Kozioł, komendant Straży Miejskiej w Sokółce.

Przyznaje, że patrol niejednokrotnie widział rolników sprzedających produkty rolne na chodniku. Ale nie stosował wobec nich żadnych sankcji, podchodząc do tematu zwyczajnie po ludzku.

- Wiadomo przecież, że to nie są ludzie bogaci, a handlują po to, aby podreperować swój budżet. Kończyło się więc na pouczeniach, ludzie odchodzili, a po godzinie, dwóch, znów wracali. To taka zabawa w kotka i myszkę - mówi Ryszard Kozioł.

Problem drobnych rolników, handlujących na chodniku dostrzega też sokólski magistrat. Adam Juchnik, zastępca burmistrz Sokółki, przyznaje, że gmina prowadzi intensywne poszukiwania placu, gdzie mogliby handlować. Muszą być tylko spełnione dwa warunki: powinien być to plac gminny oraz być położony w atrakcyjnej lokalizacji.

- Rozmawialiśmy z kupcami z Parku „Sokół”, żeby na dziedzińcu zlokalizować handel. Ale na razie rozmowy utknęły w miejscu, bo oficjalne stanowisko kupców jest takie, że kolidowałoby to z prowadzoną przez nich działalnością, bo oni z przodu, właśnie od dziedzińca odbierają towar. Rozważamy też inne lokalizacje i myślę, że na jednej z najbliższych sesji będziemy chcieli dojść do jakiegoś porozumienia, żeby takie neutralne miejsce, bezpiecznie i dla drobnych koszyczkowych kupców i dla klientów, znaleźć - deklaruje zastępca burmistrza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto