Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Sokółki ma absolutorium. Ale takiej awantury dawno na sesji rady nie było

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
archiwum
Wydaje się, że Ewa Kulikowska może być spokojna. Radni zdecydowali, że dostała absolutorium. Nie wiadomo jednak co z ważnością uchwały, bo w głosowaniu nie wzięła część radnych, a sesji, która odbywała się w trybie zdalnym, towarzyszyły zakłócenia. Ale sama dyskusja, jak i przebieg głosowania, pozostawia wiele do życzenia.

Takiego zamieszania dawno nie było. Po burzliwej dyskusji, przewodniczący rady Piotr Bujwicki zarządził głosowanie wniosku komisji rewizyjnej, która chciała, by nie udzielać burmistrz Ewie Kulikowskiej absolutorium. Gdy wniosek upadł, wtedy pojawił się głos, aby głosować za udzieleniem absolutorium. Ale nagle, ku zaskoczeniu wszystkich, przewodniczący zamknął obrady i rozłączył się.

Na tym sesja jednak się nie skończyła. W wyniku bowiem zamieszania i problemów technicznych uznano, że przewodniczący rady ma problemy na łączach i dalej kontynuowano sesję bez niego. Pałeczkę przejął wiceprzewodniczący Andrzej Kirpsza, który zarządził głosowanie nad absolutorium. Wniosek poparło dwunastu radnych, pozostałych dziewięciu nie brało w ogóle udziału w głosowaniu.

Taki zaskakujący finisz miało jedno z ważniejszych głosowań w ciągu roku. Absolutorium to bowiem „zielone światło” dla burmistrza, które radni przyznają za prawidłowe wykonanie zeszłorocznego budżetu.

Zaczęło się od awantury już na etapie odczytywania protokołu Regionalnej Izby Obrachunkowej, która negatywnie zaopiniowała wniosek komisji rewizyjnej w sprawie nieudzielenia absolutorium. Instytucja nie zostawiła na komisji suchej nitki. Padły zarzuty o jednostronność, wątpliwości co do procedury i przeprowadzenia głosowania.

Gdy krytyczne wobec komisji słowa RIO odczytywała burmistrz Ewa Kulikowska, nagle przerwał jej przewodniczący Piotr Bujwicki. I to mimo, że krytyczny dla burmistrz protokół komisji rewizyjnej, wcześniej spokojnie mógł w całości odczytać przewodniczący komisji Piotr Borowski.

- Odbieram pani głos - wtrącił nagle Piotr Bujwicki, sugerując burmistrz, że całą opinię RIO może opublikować.

- Pani burmistrz i tak pewnie zrobi konferencję za nasze pieniądze. Więc szkoda czasu, głosujemy - dodał radny Tomasz Tolko.

- Ja nie płacę tak jak w innym urzędzie za konferencje prasowe - ripostowała burmistrz.

- To sprawdzimy - odparował radny Tolko.

Po tej krótkiej pyskówce dyskusja zaczęła się na dobre.

- Jak wy, mówię do radnych, którzy będą za tym głosować, możecie akceptować rekordowe wydatki Urzędu Miejskiego? To jest niedbanie o finanse publiczne, wydawanie ich jak swoje - mówił Piotr Borowski, przewodniczący komisji rewizyjnej. - Kto zagłosuje za udzieleniem absolutorium, to ten fakt będzie świadczył o tym, że jest osobą uzależnioną pod kątem finansowym. Czyli jest pracownikiem jednostki podległej gminie. Siedzą radni jak kury na grzędzie. Radny albo jego rodzina. Mam nadzieję, że zainteresuje się tym prokurator.

- Ja sobie wypraszam takie insynuacje. Ja sobie nie życzę, że pan Borowski nazywał mnie kurą na grzędzie. I insynuowanie komukolwiek, że będzie głosował tak, a nie inaczej, bo jest uzależniony od pani burmistrz, jest dużym przekroczeniem kultury - oburzała się radna Ewa Karczewska. - I muszę dodać, że czuję się zażenowana poziomem wniosku komisji rewizyjnej, który trafił do RIO. A opinia jest jedna, że komisja nie skupiła się na tym, na czym powinna. Ja umiem czytać wniosek komisji rewizyjnej, umiem też czytać odpowiedź RIO.

Z kolei radna Julita Budrowska dopytywała burmistrz o to, czy uważa, że zakup kilkudziesięciu kilogramów kawy jest celowy i racjonalny. To jeden z zarzutów komisji rewizyjnej, która wyliczyła, że miasto kupiło 33 kg sękacza za 2,5 tys. zł oraz 64 kg kawy mielonej za 6,7 tys. zł.

- Czy to wydatki niezbędne? Gdyby pani była mieszkańcem, to co by pani o tym pomyślała? - pytała radna.

- Ja też mogę panią zapytać, ile piaj pani kawy jako główna księgowa w urzędzie pracy? - ripostowała Ewa Kulikowska.

- Przynoszę swoją z domu - odpowiedziała Budrowska.

- To tak jak ja, przynoszę kawę Inkę - spuentowała Kulikowska.

Merytorycznie zaś do zarzutu picia kawy w urzędzie odniósł się sekretarz gminy Piotr Romanowicz.

- Kawa była kupowana stosownie do potrzeb i była nabywana głównie na potrzeby imprez masowych, działań promocyjnych, także jako zestawy upominkowe. Kawa podawana też była na sesjach. Koszty jej zakupu zawierały się w limitach wydatków przewidzianych na ten cel. Był plan na 10 tys. zł, a wykonanie na niecałe 9 tys. zł. Gościom kawy w urzędzie nigdy nie żałowaliśmy. Mamy wyliczenie, przy założeniu, że dziennie jest sporządzanych dwadzieścia filiżanek kawy. Spotkań w urzędzie jest bardzo dużo. Nieraz uczestniczymy kilkakrotnie w takich spotkaniach. Wychodzi, że zapotrzebowanie roczne na kawę to 38,5 kg - mówił sekretarz.

O kawie i innych wydatkach na promocję mówił radny Daniel Supronik. - Sękacze, parownice, telefony, fotel. Taka gospodarka jest kompletnie do przyjęcia - mówił.

- Pan od zawsze był przeciwko mnie. Takie jest prawo opozycji. Mądrej opozycji to i można posłuchać, ale głupiej nie - odparowała Ewa Kulikowska. - Oburza się pan na kawę, na telefony. Zaraz dojdzie jeszcze papier toaletowy.

Całą dyskusję poświęconą wydatkom na tzw. promocję spuentował na koniec przewodniczący Piotr Bujwicki. Stwierdził krótko, że jest zażenowany dyskusją na temat kawy i sękacza, podczas której nie padły inne ważne słowa np. o zaniedbanej zieleni miejskiej czy źle w jego opinii realizowanych inwestycjach gminnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto