Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chilmony. Jeden mały owad w jednej chwili zmienił całe ich życie

mt
Piotr Białomyzy użądlony przez osę, chciał zejść z dachu, na którym pracował. Niestety, podczas schodzenia upadł tak nieszczęśliwie, że uszkodził sobie kręgi szyjne. Od pół roku leży sparaliżowany. Jego historia to opowieść o tym, jak przez jednego owada życie jego oraz jego żony i dzieci zmieniło się o 180 stopni

Do wypadku doszło 30 sierpnia ubiegłego roku. Piotr pojechał pomóc swojemu koledze w przykrywaniu dachu, mieli wymienić jakieś świetliki. Pod koniec dnia, ok. godziny 17. użądliła go osa. Nie był pewien czy jest uczulony na jad owada, więc na wszelki wypadek postanowił zejść na dół. Tym bardziej, że i tak już miał kończyć robotę.

- Schodzę na dół, bo nie jestem pewien, czy jestem uczulony - relacjonuje słowa mężczyzny żona, Natalia Białomyzy.

W jednej chwili Piotr niefortunnie oparł się o coś i spadł w dół. Z wysokości 7 metrów wylądował na deskach. I już się nie podniósł...

Szybko został przetransportowany przez pogotowie do Białegostoku do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Spędził tam wiele tygodni, aż do 23 listopada. Najpierw leżał na intensywnej terapii, później na ortopedii i tak krążył pomiędzy tymi oddziałami. Obecnie leży w Hajnówce na oddziale rehabilitacji neurologicznej.

Piotr ma złamane trzy kręgi szyjne. Przy czym jedno z n ich, to złamanie wieloodłamowe. Na tym odcinku ma też uszkodzony rdzeń kręgowy, skutkiem czego jest porażenie czterokończynowe. Rękoma nieco rusza, gorzej jest z palcami, przy których ma przykurcze i niedowład. Dolne kończyny ma całkowicie bezwładne, w ogóle nie ma w nich czucia.

Nie jest samodzielny, trzeba go karmić. Ma wstawioną rurkę tracheostomijną. Wymaga całodobowej opieki, gdyż co jakiś czas trzeba ją odessać z wydzieliny, nie ma bowiem jeszcze odruchu samodzielnego odkrztuszania. Za to samodzielnie już oddycha, bo początkowo był podłączony do respiratora.

- Za chwilę kończy mu się rehabilitacja na NFZ, no i teraz niestety będziemy zmuszeni rehabilitować go dalej prywatnie - mówi Natalia Białomyzy.

Na ten moment nie jest w stanie określić kosztów tej rehabilitacji. Wszystko jest zależne od tego, gdzie uda się jej znaleźć miejsce dla chorego męża. A czasu pozostało już bardzo niewiele. Kobieta wie, że na pewno będzie to ośrodek prywatny, a koszt pobytu może być zupełnie różny w zależności od tego, gdzie uda się znaleźć miejsce. Może wahać się od 10 tys. zł przez 15 tys. do nawet 20 tys. złotych miesięcznie.

Lekarze na tę chwilę nie potrafią określić do jakiego stopnia Piotr będzie w stanie powrócić do zdrowia. Każdy pacjent reaguje bowiem indywidualnie, jest to zależne od obrażeń, organizmu i w dużej mierze od psychiki.

- Na razie jest jak jest. Piotr jest na oddziale rehabilitacji i na pewno będzie tej rehabilitacji bardzo dużo potrzebował - ocenia trzeźwo pani Natalia.

Jak podkreśla łamiącym się głosem, lekarze niewiele potrafią określić, więc i oni jako rodzina nie znająca się na medycynie tym bardziej nie wiedzą co i jak będzie. Żyją z dnia na dzień.

Jak na razie ze względu na dwójkę małych dzieci nie jest w stanie zbyt często odwiedzać męża w szpitalu. Najmłodszy syn Mikołaj za kilka dni ukończy miesiąc, córka Wiktoria ma dwa i pół roku. Mimo to, stara się być przynajmniej raz w tygodniu u męża w odwiedzinach. Czasem uda się jej być dwa razy w tygodniu.

Przez wypadek jej życie wywróciło się do góry nogami, tylko mąż pracował. Samodzielnie prowadził gospodarstwo rolne. Uprawiał ziemniaki skrobiowe i trochę żyta. Ona zajmowała się dzieckiem i jednocześnie studiowała. Do końca nauki zostało jej jeszcze 1,5 roku.

Z dnia na dzień została bez środków do życia. Mieszka teraz z dziećmi u swoich rodziców, którzy pomagają jej zajmować się maluchami. Przed wypadkiem mieszkała z mężem w Białymstoku. Na wieś mąż dojeżdżał tylko na czas prac polowych.

- Teraz mamy zimę, ale nie wiem jak to dalej z gospodarstwem będzie. Jak się nasze życie ułoży - mówi z niepewnością w głosie pani Natalia.

Liczy, że rodzice pomogą jej w pracach polowych. Sama bowiem nie da rady.

Piotrowi Białomyzemu w zbieraniu pieniędzy niezbędnych na rehabilitację pomaga Bractwo Cerkiewne Świętego Spirydona z Tremituntu z Sokółki. Każdy może pomóc wpłacając datki na konto bankowe: 43 1600 1462 1813 0389 1000 0001 w Banku BGŻ BNP PARIBAS. Przy wpłatach konieczne jest umieszczenie adnotacji „Na leczenie Piotra Białomyzego”.
Z informacji Bractwa wynika, że koszt rehabilitacji Piotra w najlepszych dla tego rodzaju schorzeń ośrodkach w Konstancinie lub Otwocku miesięcznie może wynieść nawet 40 tys. zł. To kwota nie do udźwignięcia dla rodziny. Stąd apele o jak najszersze wsparcie terapii Piotra Białomyzego.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto