Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dopadła go sfora psów. Miał szczęście, że nic mu się nie stało

mj
pixabay.com
Nasz Czytelnik kilka dni temu miał bardzo nieprzyjemną sytuację. Wybrał się na grzyby do lasu, który jest w pobliżu sokólskiego schroniska dla zwierząt. Spotkał tam wolontariuszkę z psami, które były spuszczone ze smyczy. Sfora psów momentalnie otoczyła całkowicie zaskoczonego mężczyznę

Aż nawet boję się pomyśleć, co mogłoby się stać, gdybym np. był z synem. Te psy dosłownie mnie oblazły. Może i nie chciały mi zrobić krzywdy, ale strachu nabawiłem się niemało. Mogło przecież dojść do jakiegoś nieszczęścia - mówi mężczyzna, mieszkaniec Sokółki.

Zadzwonił do naszej Redakcji po tym, jak zwykłe grzybobranie zamieniło się w niemiłą przygodę. Zwykle szuka grzybów w lasach znajdujących się w pobliżu sokólskiego schroniska dla zwierząt. Tak było i tym razem. Do pewnego momentu.

- Nagle zobaczyłem kobietę z psami. Było ich około dziesięciu. Wszystkie spuściła ze smyczy. One natychmiast rzuciły się w moją stronę - opowiada mężczyzna.

Dodaje, że wiedział, że zwierzęta wyprowadzała jedna z wolontariuszek, które pomagają przy opiece nad czworonogami. I, że zdaje sobie sprawę, że w ten sposób pomagają i robią coś dobrego. Ale to, jego zdaniem, nie usprawiedliwia ich przed zupełną lekkomyślnością.

- Chwała im za to, że wyprowadzają te psy. I niech robią to nadal. Tylko niech szefostwo tego schroniska poinstruuje je wcześniej, jak postępować z psami na wolnym wybiegu - mówi nasz Czytelnik.

Edyta Doroszko, wiceprezes Fundacji Vita Canis, opiekującej się sokólskim schroniskiem zapewnia nas, że o całej sytuacji już wie. Bo informację o tym przekazała jej wolontariuszka, która spotkała się z grzybiarzem.

- Mówiła, że ten pan jak gdyby specjalnie ją prowokował, specjalnie podchodził. My w ogóle nie mamy psów agresywnych. Nie wiem o co temu panu chodzi, chyba tylko o to, by nam zaszkodzić - mówi.

I tłumaczy, że psy są wyprowadzane na tereny polne, leśne. Tam, gdzie przeważnie nie ma ludzi. Z reguły jest tak, że jeden pies prowadzony jest na smyczy, czasem obok. Pozostałych kilka psów, które są zdyscyplinowane , biegają luzem i bez problemu przybiegają na zawołanie.

- Udaje się nam codziennie wyprowadzić 120 psów, które codziennie wychodzą ze swojego kojca. Jest nas zaledwie kilka osób, ale udaje się nam to dzięki temu, że wiele z nich może iść bez smyczy, że doskonale się pilnują. I odpukać, nigdy do tej pory się nic nie zdarzyło i mam nadzieję, że się nie zdarzy i nie będzie żadnych incydentów - podkreśla Edyta Doroszko.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dopadła go sfora psów. Miał szczęście, że nic mu się nie stało - Sokółka Nasze Miasto

Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto