Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dostała dotację na start. I dziś pracuje we własnej firmie

Ewa Bochenko
archiwum prywatne
Ruszają programy wsparcia na rozpoczęcie pierwszej działalności. Lokalne Grupy Działania mają do rozdania nawet 60 tys. zł na jedną działalność. Te programy funkcjonują od lat. Wsparły wielu przyszłych przedsiębiorców. Jednym z nich jest Justyna Andrysewicz spod Korycina. Dwa lata temu założyła firmę sprzątającą.

Był taki moment w moim życiu, że zastanawiałam się, co dalej z moją przyszłością. Rozważałam różne opcje, nawet powrót do wyuczonego zawodu - zaczyna 34-letnia Justyna Andrysewicz z Olszynki.

Studiowała na Akademii Medycznej. Miała w zasięgu ręki dyplom z fizjoterapii, ale porzuciłam naukę. Nie widziała siebie w tym zawodzie. Zrobiła wcześniej licencjat z elektroradiologii i bardzo chciała pracować w szpitalu, ale o to było bardzo trudno.

Wchodziła na rynek pracy w momencie, w którym zdobycie jakiegokolwiek zajęcia zarobkowego nie było łatwe. Po miesiącach poszukiwania pracy, zatrudniła się w jednej z białostockich firm sprzątających. I tak zaczęła się jej przygoda z przysłowiowym mopem.

- Nigdy tego nie planowałam, ale gdyby nie to, dziś pewnie nie miałabym swojej firmy - śmieje się kobieta.

Uczyła się trudnej sztuki sprzątania, bo okazuje się, że to nie jest proste. Przyznaje, że najwięcej wyniosła z domów, których właścicielki też kiedyś sprzątały. One bezlitośnie wytykały najdrobniejsze niedociągnięcia. Nabyła też dzięki temu niezbędne cechy, które musi mieć osoba imająca się tego zajęcia: cierpliwość, dokładność.

Choć polubiła tę pracę, po kilku latach zaczęła czuć niedosyt. Nie tak miało wyglądać jej życie. Miała dość bycia pracownikiem. Szukała pomysłu na siebie. Zbiegło się to z projektem z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, z którego można było dostać dofinansowanie na rozpoczęcie pierwszej działalności.

Warunek był taki, że trzeba było uruchomić firmę na wsi. Pomyślała, że raz kozie śmierć. I, że skoro w mieście firmy w tej branży rosną jak grzyby po deszczu, to znaczy, że jest duży popyt na usługi sprzątające. W końcu przeniesie się on i na wiejskie obszary.

- Dziś wszyscy są bardzo zapracowani. Nie mają czasu często nawet dla najbliższych. Sprzątanie można komuś powierzyć, zyskując czas. Kiedyś było to luksusem - na taką usługę stać było tylko nielicznych - teraz jest czymś normalnym. Również na wsi, na której poziom życia również bardzo szybko się zmienia. I ja to widziałam: potencjał w tej branży - tłumaczy kobieta.

Było to dwa lata temu. Miała nosa. Wzięła dotację, kupiła potrzebny sprzęt za 60 tys. zł. Tuż po otwarciu działalności popłynęły zlecenia. Tyle że brakowało czasu i rąk do pracy. Sprzątanie budynków mieszkalnych było mało ekonomiczne.

- Co najmniej kilka godzin trzeba poświęcić na sprzątniecie 150-metrowego domu. Pieniądze z tego nie były astronomiczne. Chciałam więcej. Spróbowałam swoich sił w branży budowlanej, przy tzw. doczyszczaniu poremontowym - opowiada. Przyznaje, że to ciężka praca, ale bardzo dochodowa. Jest jej tyle, że starczy miejsca jeszcze dla niejednej firmy.

- Mamy rozkwit budownictwa, nie tylko mieszkaniowego, stąd tak duży popyt na tego rodzaju usługi. Praca jest, nie ma tylko komu jej wykonywać- tłumaczy.

Justyna próbowała zatrudniać ludzi, ale po kilku nieudanych próbach postanowiła po prostu korzystać ze wsparcia podwykonawców. Czyli firm, w których pracują już tacy ludzie, którzy znają się na tej pracy. Nie każdy bowiem może sprzątać. I nie każdy chce. Bywało, że nowi pracownicy przychodzili raz i więcej się nie pojawiali. Albo w ogóle, mimo umówienia, nie stawiali się do pracy.

- Trudno stwierdzić co było przyczyną. Na pewno nie pieniądze. Może strach przed fizyczną, wcale nie lekką pracą? - zastanawia się bizneswomen.

I tylko przez to, że bardzo trudno o dobrego pracownika, nie zdecydowała się na kolejne dofinansowanie, tym razem na rozwój działalności. Mimo że rozwija się cały czas, inwestując w siebie, w szkolenia i w sprzęty. Chodzi o to, że warunkiem otrzymania tej dotacji jest stworzenie etatu i utrzymanie go przez minimum trzy lata.

- Te pieniądze bardzo by mi się przydały, pracownicy również, ale widząc ich niechęć do pracy, zwyczajnie boję się takiego zobowiązania. Bo jeśli nie spełnię wymagań projektu w kwestii zatrudnienia, będę musiała zwrócić dotację - podkreśla.

Dwa lata temu też się obawiała, ale wtedy ten strach skupiał się na utrzymaniu firmy. I szybko minął, kiedy okazało się, że zleceń jest mnóstwo i że zarobi na utrzymanie siebie i firmy.

- Złożenie wniosku nie jest trudne, bardziej skomplikowany jest biznesplan, który trzeba do niego dołączyć, ale to też nie jest coś, czego nie da się zrobić. Poza tym, można liczyć na wsparcie urzędników obsługujących projekt - tłumaczy. Przekonuje, że jeśli tylko będą do tego sprzyjające warunki, sięgnie po unijne środki jeszcze raz. - Warto z tego korzystać, bo marząc o swojej firmie, nie zaczynamy przygody z przedsiębiorczością od długów zaciągniętych na jej uruchomienie. To niesamowity komfort, zaczynać od zera, a nie na minusie - zauważa kobieta.

Kolejna edycja projektu, z którego ona korzystała, w Lokalnej Grupie Działania Fundacja Biebrzańska, zaczyna się lada dzień. Informacje dotyczące naboru wniosków są umieszczone na stronie organizacji. Skorzystać z niej mogą mieszkańcy gmin z obszaru działania grupy.

Projekt jest skierowany do trzech powiatów - z sokólskiego wnioski składać można będąc mieszkańcem gminy Janów, Suchowola, Korycin, Dąbrowa Białostocka, Nowy Dwór.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto