Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janów. Wójt weźmie dużą kasę, bo przez 4 lata rządów nie miał czasu pójść na urlop

mj
Wójt Janowa Czesław Jan Kiejko przekonuje, że nie  miał czasu wykorzystać urlopu.  Powodem są prowadzone inwestycje
Wójt Janowa Czesław Jan Kiejko przekonuje, że nie miał czasu wykorzystać urlopu. Powodem są prowadzone inwestycje
Na ostatniej sesji zabezpieczono w budżecie blisko 66 tys. zł dla wójta Czesława Jana Kiejki: 32 tys. zł nagrody jubileuszowej za 40 lat pracy oraz 34 tys. zł ekwiwalentu za zaległy urlop. To niemała kwota, zważywszy na przewidywany mizerny stan gminnej kasy na koniec roku

Trochę nas ta kwota zamurowała. Mnie i drugiego radnego, który jest przeciwko takiej rozrzutności - mówi Józef Bochenko, opozycyjny wobec wójta Czesława Jana Kiejki radny z Janowa.

Na ostatniej sesji przy okazji aktualizacji budżetu została wprowadzona do tego dokumentu nagroda jubileuszowa i ekwiwalent za niewykorzystany urlop wójta Kiejki. Prawie 32 tys. jubileuszówki i 34 tys. zł ekwiwalentu, w sumie blisko 66 tys. zł.

„Zamurowanie” radnych było spowodowane zwłaszcza tym, że skarbnik Dorota Bohdan zwróciła się do wójta, by ten nie podejmował żadnych nowych zobowiązań finansowych. Zarezerwowała bowiem 10 tys. zł na wydatki spowodowane zdarzeniami losowymi. Takimi jak np. opady śniegu w grudniu.

- Trochę z etyką to jest na bakier. Gdyby gmina na koniec roku miała np. 120 tys. - 150 tys. rezerwy, to zupełnie inaczej by to wyglądało - uważa radny.

Jednak przy obecnym zadłużeniu gminy oraz takim budżecie kwota przeznaczona dla wójta jest jego zdaniem nie na miejscu. Pomimo, że te pieniądze zapewne zgodnie z prawem wójtowi się należą.

- Nieładnie się to wszystko dzieje. Wszystko składa się na obraz, że gmina to jednak jest dojna krowa. Tak to wygląda niestety - stwierdza smutno radny.

Dwóch radnych było temu przeciwnych, reszta czyli ośmiu popierających wójta przegłosowało wniosek na „tak”. Jak mówi radny, reszta opozycji już nie przychodzi na sesje twierdząc, że to zwyczajnie nie ma sensu.

Zdaniem Józefa Bochenko wójt powinien był swój urlop wykorzystać i nie narażać gminy na dodatkowe koszty. Zwłaszcza, że korzysta z samochodu służbowego, co wiele osób ma mu za złe. Zarzuca też wójtowi nietrafione inwestycje, przez co zbyt szybko rośnie zadłużenie gminy. Zwłaszcza budowę targowicy, która jego zdaniem nie ma obecnie żadnego sensu.

- To przez zaległe inwestycje, które nie były robione przez osiem lat nie mogłem wykorzystać urlopu - odpiera zarzuty wójt Czesław Jan Kiejko.

Jak podkreśla, przez cztery lata prowadził osiemnaście inwestycji unijnych, dwie transgraniczne oraz szereg mniejszych za środki własne.

- Jak obejmowałem stanowisko, to nie było realizowana żadna inwestycja, ani nie były pozyskane żadne pieniądze unijne - twierdzi Kiejko.

Wśród prowadzonych przez siebie inwestycji, które nie pozwoliły mu wykorzystać urlopu wypoczynkowego wymienia remonty dróg dojazdowych, dróg asfaltowych, przebudowę Studzieńczyny, przebudowę łuku w Wasilówce, targowisko, hydrofornię, oczyszczalnię, PSZOK, składowisko odpadów stałych, termomodernizację, osuszenie ulicy Korycińskiej i Sokólskiej, dom w Kizielanach. Dodatkowo gmina doposażyła zbiornik na Sitawce w molo z pieniędzy UE, wykonała siłownię koło izby tkactwa, doposażyła plac zabaw przy parku. Zostały wyremontowane przystanki i przepusty. Plus zostały pozyskane środki transgraniczne na przedszkole i straż. Udało się te wnioski uruchomić i trwają inwestycje.

Jak podkreśla wójt, ta wyliczanka dotyczy tylko rzeczy bardzo dużych, a liczne drobiazgi sa pomijane. A to jeszcze nie wszystko. Bo w planach wójt ma jeszcze kolejne inwestycje takie jak np. przebudowa łuku i zjazdu w Nowowoli.

- Środki unijne były tak przyznawane, tak dzielone i rozliczane, że wymagały dużo zaangażowania, dużo wyjazdów. To jest przyczyna braku czasu na urlop - podkreśla wójt.

Proponuje, aby podzielić ilość inwestycji unijnych i transgranicznych przez cztery lata, by zobaczyć ile czasu potrzeba na każdy projekt. Tak żeby dostać pieniądze, rozliczyć je, zrobić i dostosować projekt. Prócz tego były też drogi robione wspólnie z powiatem, kolejne przetargi, ich rozstrzygnięcia i rozliczenia, liczne kontrole na każdy z nich. Jest tego, jak twierdzi wójt bardzo dużo.

- Pozyskałem ok. 4 mln w cztery lata z UE. Na tle innych wójtów na pewno nie wypadłem najgorzej - uważa Kiejko.

To właśnie, jak twierdzi zabrało mu czas i urlop. Przypomina, że jak budował szkołę rolniczą w Janowie, to również nie korzystał z żadnych wakacji, bo nie było jak.

- Chcąc prowadzić inwestycje, to na urlopy nie ma czasu. Gdyby środki unijne i wszystko co się z nimi wiąże, układało się tak, jak ja bym chciał, to byłoby inaczej - tłumaczy wójt.

Jak twierdzi, musiał dostosować się do istniejącej sytuacji. Stąd taka, a nie inna kwota ekwiwalentu za zaległy urlop. Do tego doszła zapomniana w ubiegłym roku nagroda jubileuszowa po czterdziestu latach pracy, która dopiero teraz zostanie mu wypłacona.

Czasem niestety się zdarza, że niektóre osoby celowo nie wykorzystują swoich urlopów, po to, by odebrać potem za nie ekwiwalent. Jest to taka forma dodatkowej „premii” dla nich. Zapytaliśmy etyka, prof. Jerzego Kopanię z Uniwersytetu w Białymstoku, jak to wygląda z jego punktu widzenia.

- Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której nie są naruszone żadne formalne przepisy prawa, ale która budzi pewne wątpliwości natury etycznej. Można postawić pytanie: czy takie dopuszczalne w sensie prawnym zachowanie jest zachowaniem przyzwoitym? - mówi prof. Kopania.

Jego zdaniem można stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z ujawnieniem się pewnej pazerności ludzkiej. Takiej dążności do tego, aby jak najkorzystniej ułożyć swoją sytuację, aby skorzystać z nadarzającej się okazji. Jest to z jednej strony zrozumiałe, gdyż każdy w jakiś sposób dba o swoje interesy. Pewna doza egoizmu jest w naszym życiu niezbędna, żebyśmy mogli przeżyć.

- Z drugiej jednak strony w pewnych sytuacjach zastanawiamy się, czy nie została przekroczona pewna granica? - pyta retorycznie profesor.

I dodaje, że każdy z takich przypadków jest indywidualny i tak trzeba go oceniać. Ogólnie jednak można powiedzieć, że od osób na stanowiskach publicznych należałoby wymagać zwiększonej odpowiedzialności za własne postępowanie.

- Pewne zachowania, które u osób niepublicznych jakoś tam są zrozumiałe i tolerowane, u osób publicznych są nie do przyjęcia i powinny być oceniane jako naganne - uważa profesor.

Tego jednak nie można ocenić jednym zdaniem oceniającym, bo każda sytuacja jest inna, a ogólnie można tylko powiedzieć, że każdy człowiek powinien dbać jedynie o to, by nie przekroczyć tej granicy poza którą jego zachowanie jest już nieprzyzwoite. - Osoba na stanowisku publicznym powinna dbać o to w sposób szczególny - podkreśla prof. Kopania.

Wybory samorządowe 2018: Twój głos się liczy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto