Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jedyna taka spiżarnia jest w Sitawce. Mieszczuchy ją uwielbiają

Mieczysław Jurkowski
kgw sitawka
Sitawska Spiżarnia, czyli samoobsługowy punkt pełen lokalnych przysmaków, okazała się strzałem w dziesiątkę. Od roku chętnych do zakupu wiejskich produktów nie brakuje.

Sitawska Spiżarnia pachnie lokalnymi przysmakami. Można tam kupić pieczywo, konfiturę z borówki, miód gryczany i wielokwiatowy, lemoniadę z pigwy czy mleko. W ofercie są też bułeczki śniadaniowe czy drożdżówki. A w zależności od sezonu w spiżarni można też znaleźć młode ziemniaki, ogórki czy inne płody rolne.

– Największym wzięciem cieszą się pszenne chleby ziołowe. To jest ten produkt, o którym wieść niesie, że jak jest jeszcze ciepły, prosto z pieca, to już nawet lokalni mieszkańcy go wyglądają, żeby go kupić. I to jest coś, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy. Miejscowi bowiem uznali, że tak dobrego pieczywa nie kupią w sklepie i to oni są głównymi odbiorcami naszych chlebów i bułek – śmieje się Izabela Gwiazdowska z Koła Gospodyń Wiejskich w Sitawce w gminie Janów.

I dodaje: – Dużym zainteresowaniem cieszą się też chleby na zakwasie oraz chleb sitawski. Ostatnio w naszej ofercie pojawiła się także chałka z kruszonką i widzimy, że też staje się hitem, zaraz po chlebku ziołowym. Ludzie już o nią pytają.

Sitawska Spiżarnia od roku bije rekordy popularności. W sierpniu 2021 r. we wsi ruszyło jedyne takie w naszym województwie wiejskie targowisko. To miejsce, gdzie turyści przyjeżdżają i nabywają lokalne specjały.

Najszybciej znika świeżutkie pieczywo

Wszystko to działa bezobsługowo. Kupujący przychodzi, wybiera konkretne produkty i wrzuca do skrzyneczki odpowiednią kwotę. I choć mogłoby się wydawać, że taki „handel”, oparty na zaufaniu wobec kupujących, jest narażony na to, że ktoś nie zapłaci, nic takiego się nie dzieje.

– Od początku byliśmy nastawieni optymistycznie do turystów. To nie jest park rozrywki i jak się okazuje, przyjeżdżają tutaj osoby dość charakterystyczne. Można powiedzieć, ciekawi świata, szukający nietypowych, niekomercyjnych atrakcji, w pewnym sensie podobni do nas. No i uczciwi – opowiada Izabela.

Zapewnia, że nieprzyjemnych sytuacji nie było dotąd żadnych. – Raczej zdarzają się nam humorystyczne historie. Kiedy ruszaliśmy ze Spiżarnią, ktoś potrafił nam podrzucić np. dodatkowego ogórka albo inne produkty niebędące w naszym asortymencie. Co więcej, po skrzyneczce, gdzie wrzucana jest zapłata, widać, że ludzie nie tylko płacą za produkty, ale dodatkowo nagradzają nasz pomysł i starają się wspomóc działalność koła.

Ale Sitawska Spiżarnia to nie tylko miejsce, gdzie można kupić jedzenie. To też ważne miejsce do promocji wsi.

– Oprócz produktów, można tam kupić robione przez nas własnoręcznie magnesy z naszym hasłem przewodnim „Sitawka, wieś z historią”. Przedstawiają one nasze drewnale. Są to magnesy, które sami projektujemy i wykonujemy, praktycznie od A do Z. Od czasu do czasu pojawią się też kubki oraz czapki – wylicza Izabela.

W Spiżarni zakupy można robić codziennie. Ale w pieczywo zaopatrzyć się można jedynie w weekendy. I choć potrafi ono znikać w błyskawicznym tempie, sitawskie gospodynie starają się dopiekać je w miarę swoich możliwości.
Bo to właśnie w weekendy do Sitawki przyjeżdża najwięcej turystów.

– Mamy bardzo dużo osób z Warszawy. Ale pojawiają się u nas także turyści z Kudowy-Zdroju, mieliśmy poznaniaków, czy osoby z województwa lubuskiego. Przyjeżdżają do nas ludzie z naprawdę różnych części Polski.

Zaopatrują Spiżarnię w ramach wolontariatu

Póki co, są jedyną wsią w województwie podlaskim, która prowadzi taką spiżarnię. Ich pomysł został doceniony nie tylko przez turystów. Spiżarnia zajęła 2. miejsce na olimpiadzie aktywności wiejskiej 2021 roku, jako inicjatywa skierowana do mieszkańców województwa podlaskiego.

– Na razie nie słyszeliśmy, żeby jakieś inne wsie chciały zorganizować coś takiego u siebie. Ale muszę przyznać, że jak rozmawiałam z jednym z towarzystw działających w Puszczy Knyszyńskiej, które dowiedziało się skąd jestem, to moi rozmówcy przyznali, że też chcieliby postawić u siebie taką budkę po tym, jak zobaczyli, jaki sukces odniosła nasza Spiżarnia – opowiada.

Ich koncept na Spiżarnię pojawił się niejako przypadkowo.

– Potrzebowaliśmy pomysłu na projekt promujący produkt lokalny i Koła Gospodyń Wiejskich, który składaliśmy do urzędu marszałkowskiego. I pomyśleliśmy, że skoro mamy już deskale, to takim pomysłem, aby turyści zatrzymali się troszeczkę dłużej u nas, byłoby stworzenie miejsca, gdzie mogliby poznać lokalne smaki. I tak powstała Spiżarnia – opowiada Izabela Gwiazdowska.

Po 30 września ub.r. Sitawska Spiżarnia przestała być częścią projektu, a zaczęła żyć własnym życiem. Od tamtej pory wszystkie pieniądze za zakupione produkty, które trafiają do skrzyneczki, przeznaczane są - zgodnie z regulaminem - na cele statutowe Koła Gospodyń Wiejskich. Nie trafiają one ani do kieszeni gospodyń przygotowujących produkty, ani nawet na zakup elementów składowych, jak choćby mąki do wypieku pieczywa.

– Nasze panie zaopatrują Spiżarnię całkowicie wolontarystyczynie. We własnym zakresie robią zakupy. To ich taka cegiełka do rozwoju naszego koła. Nie mają z tego nic, oprócz satysfakcji, że smakowało albo że zeszło. To są takie miłe chwile, gdy jedna z naszych pań widziała, jak przygotowaną przez nią drożdżówką dzieliła się grupa rowerzystów. Łamali ją ostrożnie, nie chcąc ukruszyć, niejako z namaszczeniem – przyznaje Izabela.

Za nimi intensywny czas

O Sitawce można śmiało powiedzieć, że to wieś, która wprowadza w życie pionierskie pomysły. A nie jest duża. Jest tam tylko około trzydziestu domów, z czego niektóre stoją puste. Ale działalność koła sprawia, że o tej malutkiej miejscowości dowiaduje się sporo osób.

O samej wsi zrobiło się głośno w 2020 roku, kiedy Koło Gospodyń Wiejskich zaprosiło do siebie Arkadiusza Andrejkowa – sanockiego artystę specjalizującego się w tzw. deskalach. To malowidła tworzone na podstawie starych zdjęć na ścianach oryginalnych, drewnianych budynków.

W Sitawce powstał cykl deskali – 13 prac przedstawiających dawnych mieszkańców wsi. Wszystkie realizacje były inspirowane archiwalnymi fotografiami pochodzącymi ze zbiorów prywatnych mieszkańców Sitawki. Przedstawiają ludzi, którzy kiedyś żyli i pracowali w tej wsi.

– Pierwotnie miała być to atrakcja turystyczna. Ale podczas poszukiwania zdjęć, mieszkańcy bardzo zaangażowali się w ten proces i doszło do niesamowitej integracji międzypokoleniowej. Ludzie zaczęli wychodzić z domów, siadać na ławeczce, a dzieci dopytywać o przeszłość – opowiada Izabela.

We wsi zaczęli pojawiać się turyści, grupy wycieczkowe i szkolne. Okazało się, że brakuje miejsca do przyjmowania gości. A przy okazji do spotkań we własnym gronie.

– Spotykaliśmy się w prywatnym domu, bo we wsi nie było remizy czy świetlicy. Po zakończeniu prac nad deskalami zaprosiliśmy naszego artystę w ukryte miejsce w naszej wsi. Wśród wzniesień, otoczone drzewami, zaniedbane, ale urokliwe. Siedzieliśmy tam przy ognisku i stwierdziliśmy, że to jest to - że tu chcielibyśmy mieć miejsce spotkań.

Pomysł zyskał uznanie mieszkańców. Rozpoczęli prace.

– Wszystko wykonaliśmy sami. Mieszkańcy wykorzystywali swój prywatny sprzęt rolniczy: ładowarki i ciągniki, siewniki czy agregaty uprawowe. Nawet ławki, stoły z zadaszeniem i podłoga do namiotu zostały wykonane przez naszych wolontariuszy – opowiada Damian Bakun, sołtys Sitawki i zarazem przewodniczący KGW.

Na oczyszczonym i wyrównanym placu powstała drewniana miniscena wkomponowana w zadrzewiony pagórek; ławki i stoły z zadaszeniem. Najmłodsi dostali strefę zabaw i miejsce do rekreacji wykorzystujące naturalne wzniesienia oraz wielofunkcyjną łąkę, która pełni też rolę boiska. Mieszkańcy wytyczyli ścieżki, ustawili kosze i lampy solarne. Największym powodzeniem cieszy się namiot całoroczny z pełnym wyposażeniem.

Nie spoczywają na laurach

Ostatnie dwa lata to dla KGW Sitawka był bardzo intensywny czas. Maksymalnie wykorzystali swój potencjał. Teraz nieco przystopowali.

– W ubiegłym roku pomysłów było aż nadto, przez co nasze siły zostały wystawione niejako na próbę. I okazało się, że choroby, które nas potem doświadczyły, pokazały, że to jednak było na styku tych sił. Dlatego w tym roku działamy cały czas, ale nieco wolniej – przyznaje Izabela.

W planach jest zakup strojów, a także związana z tym wycieczka do Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej. Podczas warsztatów etno design będą później przenosić wzory np. na koszulki czy inne rzeczy codziennego użytku.

– Wszystkie nasze działania zmierzają do tego, żeby już wkrótce w Sitawce wystartował quest, czyli edukacyjna trasa z zagadkami oprowadzająca po naszych drewnalach. Będzie ona obsługiwana za pomocą aplikacji mobilnej, a także za pomocą zwykłej kartki. Będzie to okraszone wierszowaną opowieścią. Wszystko to doprowadzi nas do punktu, gdzie Sitawka zostanie wsią tematyczną z historią – opowiada Izabela.

Ani ona, ani sołtys, nie ukrywają, że mają satysfakcję, że Kołu Gospodyń Wiejskich w stosunkowo krótkim czasie udało się wypromować wieś. Tym bardziej że Sitawka jest położona troszkę na końcu świata, z drogą prowadzącą tylko do jednej miejscowości.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto