Operacja Adriana zaczęła się 7 lutego rano, a skończyła 8 lutego. kilka minut po północy. Z pierwszych relacji wynika, że wszystko się udała się, Adrian leży na OIOM-ie. Chłopak jest już wybudzony. Słyszy, widzi, reaguje na bodźce, porusza kończynami. Nawet pierwszy raz od miesięcy uśmiechnął się. Na wieść o tym, że austriaccy lekarze dokonali cudu.
Cudu, bowiem, w Polsce od lat medycy rozkładali ręce, twierdzą, że rosnący nowotwór na pniu mózgu chłopca jest nieoperacyjny.
W szpitalu w Wiedniu uznano inaczej. I wycięto mu ponad 90% guza.
O Adrianie pisaliśmy wielokrotnie. 22-latek zmaga się od 18 lat z guzem mózgu. Do tej pory nie było nadziei na leczenie. Wszyscy lekarze rozkładali bezradnie ręce.
Stan młodego człowieka niespodziewanie zaczął pogarszać się niemal z dnia na dzień we wrześniu minionego roku.
Bliscy zbierali już nawet środki na innowacyjną terapię w Meksyku, która kosztowała, bagatela, ponad milion złotych.
W trakcie tej zbiórki do Sebastiana, brata Adriana, zwróciły się osoby, które pokierowały jego poszukiwania ratunku bratu na inne tory niż ryzykowne leczenie w Ameryce. Guz Adiego bowiem nie był złośliwy. Po konsultacjach z europejskimi medykami, pomoc nadeszła z Austrii, znalazł się tam lekarz, który zadeklarował pomoc i zoperowanie Adriana. Zabiegł miał odbyć się 1 lutego.
Ale po przyjeździe do Wiednia Adrian miał na tyle poważne problemy z przełykaniem i odkrztuszaniem, że zaczynał się po prostu dusić. Zdiagnozowano zapalenie płuc, co oddaliło w czasie planowaną operację.Na szczęscie wyniki chłopaka poprawiły się po kilku dniach.
Wreszcie 7 lutego o godzinie 7.30 Adrian pojechał na blok operacyjny. Operacja trwała prawie 16 godzin . Profesor będący operatorem wyszedł z bloku zadowolony. Bliscy chłopca bali się jednak skutków operacji. Jak się okazało niepotrzebnie, chociaż na otwieranie szampana jeszcze za wcześnie.
Adrian cały czas bowiem oddycha przy pomocy aparatury, nie wiadomo czy jego organizm podejmie się tej funkcji po odłączeniu go od komputerów. Lekarze są jednak dobrej myśli. Adi przez rurki, które ma w nosie i gardle nie mówi, możliwe też, że potrzebna będzie tracheotomia. Ale o tym wszystkim zadecydują medycy w najbliższych dobach.
Pewne jest jednak to, że przez infekcje przedłużył się pobyt chorego w wiedeńskim szpitalu. Z uwagi na to, że polski NFZ nie chciał zrefundować tego leczenia, trzeba było pokryć koszty operacji jak i pobytu chłopca w austriackiej klinice.
Zebrane blisko 350 tys. zł wystarczyłoby na wszystko, gdyby nie opóźniona operacja. Teraz do rachunku szpital musi doliczyć dodatkowe 50 tys. zł. Dlatego rodzina wciąż prosi o finansowe wsparcie, klikając tu dowiesz się jak szybko wpłacić pieniądze
Bliscy chłopca proszą też o 1 % podatku: w formularzu PIT trzeba wpisać KRS 0000382243 oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%’ wpisać “2024 pomoc dla Adriana Raszczuka.
Zobacz koniecznie: Superbakteria atakuje. Polscy lekarze są bezradni
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?