Skoro rodzice zgłaszają się z tym do gazety, to zamkniemy szkołę na dwa dni. Nie pomyśleliśmy, że to komuś aż tak przeszkadza - mówi Bogusława Januszkiewicz, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Kuźnicy.
Jej zdaniem, dzieci nie marzną, niektóre siedzą nawet w bluzkach z krótkim rękawem, bo szkoła jest ogrzewana elektrycznymi kaloryferami i olejowymi piecykami. Ale ze względu na krytyczne głosy, zamknie placówkę na dwa dni.
O tym, że dzieci uczą się w nieogrzewanym budynku poinformowali nas rodzice.
- Poniedziałek był ostatnim dniem, kiedy szkoła była na zdalnym nauczaniu ze względu na przypadek koronawirusa. I wtedy dowiedzieliśmy się, że nasze dzieci we wtorek idąc do szkoły mają zaopatrzyć się w koce i ciepłe bluzy, bo nie będzie działać ogrzewanie. Tak, jakby nie można było zamknąć szkoły! To nasze dzieci mają marznąć na lekcjach? Za chwilę będą chore. Mamy szalejącą pandemię, trudności z dostaniem się do lekarza, i mamy w tym wyjątkowym czasie narażać swoje dzieci na choroby? - nie ukrywał zdenerwowania ojciec ucznia, który do nas zatelefonował.
Wszystkiemu winne są prace termomodernizacyjne, które trwają właśnie w szkole. W ich ramach m.in. modernizowane jest źródło ciepła.
Wójt gminy Kuźnica wyjaśnia, że prace remontowe miały zakończyć się wcześniej. Tak, żeby nie wpływać na komfort i naukę w szkole. Niestety, ze względu na ograniczenia związane z koronawirusem i poślizg z robotami przy poprzedniej inwestycji, wykonawca rozpoczął prace później niż pierwotnie planowano.
- Miało być to wszystko zrobione w okresie letnim - mówi wójt Paweł Mikłasz.
- Ale mam zapewnienie, że firma zrobi to ogrzewanie jeszcze w tym tygodniu i już od soboty będą działać pompy cieplne.
Podkreśla jednocześnie, że od samego początku był zwolennikiem zamknięcia szkoły na czas remontu instalacji grzewczej.
- Proponowałem, żeby na ten tydzień zamknąć szkołę, ale rada pedagogiczna nie wyraziła zgody i podjęła decyzję, że będą pracować normalnie - tłumaczy.
Z kolei dyrektorka szkoły podkreśla, że pomijając tzw. dni dyrektorskie, o zamknięciu placówki decyduje Kuratorium Oświaty. A te nie wyraziło na to zgody, bo ustawa z 2002 r. nie przewiduje nauczania zdalnego.
Dyrektorce pozostało więc tylko wykorzystanie tzw. dni dyrektorskich, których ma jeszcze tylko dwa w zanadrzu. Póki co, nie chciała ich ruszać, chcąc je zachować na gorszy czas.
- Już są takie sytuacje w Polsce, że trzeba zamykać szkoły, bo choruje zbyt wielu nauczycieli. My nie wiemy, czy też nas to za chwilę nie dotknie. W związku z tym rada pedagogiczna zdecydowała, że będziemy podgrzewać szkołę. Uczniowie mają do dyspozycji kocyki, ciepłą herbatę. Naprawdę nie narzekają - mówi.
Dodatkowo, dni wolne od nauki, za wyjątkiem tzw. dni dyrektorskich, uczniowie musieliby odrobić. A na to nie było ani zgody uczniów, ani rodziców. Ostatecznie, czwartek i piątek będą wolne bez konieczności ich odpracowania.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?