Wczorajsza sesja w trybie zdalnym dotyczyła uchwalenia budżetu gminy Sokółka na 2022 r. Od samego początku przebiegała w nerwowej atmosferze. Nie dość, że rozpoczęła się z dużym poślizgiem, to od razu pojawiły się problemy techniczne. Nie wszyscy radni byli słyszalni, wielu z nich miało problem z połączeniem się, bardzo często któregoś „wyrzucało” z systemu.
- Wszyscy widzimy, że problemów jest dużo. Może warto byłoby wrócić do poprzedniej aplikacji, która wydawała się dużo bardziej stabilna - mówił radny Karol Puszko.
Okazuje się, że aplikacja, dzięki której odbywają się sesje zdalne sokólskiej rady, została sporządzona na ogólne potrzeby urzędu.
- Z tego, co się orientuję, koszt aplikacji w skali roku wynosi około 1,5 tys. zł, tak że nie są to duże pieniądze. Ale postaramy się uruchomić poprzednią aplikację w Teamsie i do niej wrócić. Ja osobiście z poprzedniej aplikacji korzystałem bardzo często i nigdy nie miałem problemów. Myślę, że to w dużej mierze zależy od tego, w jakim miejscu się korzysta, z jakiego sprzętu i łącza internetowego - podnosił Piotr Romanowicz, sekretarz gminy.
- Ja też korzystam z Teamsów codziennie, ale to, co się dzieje na tej sesji i na ostatnich, woła o pomstę do nieba - odpowiadał przewodniczący rady Piotr Karol Bujwicki.
- To pan zwołuje sesję na sprzęcie, który nie działa - stwierdził krótko radny Piotr Kułakowski.
W pewnym momencie, kiedy sprzęt mocno zawodził, nie było nawet pewności, czy na sesji jest kworum, niezbędne do przegłosowania uchwał zgodnie z prawem. Przewodniczący Bujwicki, prowadzący obrady w budynku urzędu miejskiego, zszedł nagle do sali konferencyjnej 101, aby policzyć, ilu radnych przebywa w jednym pomieszczeniu. Następnie z imienia i nazwiska ich wyliczył.
- Pan myśli, że jesteśmy w jakiejś konspiracji? Radni wielokrotnie składali wnioski o sesję stacjonarną. Mają do tego prawo, mają prawo się spotkać. A pan, biegając po schodach, prowadzi jakieś śledztwo. W jakiej sprawie? - dopytywał Adam Juchnik, zastępca burmistrz Sokółki.
- Sabotujecie sesje rady miejskiej - zagrzmiał Piotr Bujwicki.
Z kolei radny Robert Rybiński zaapelował do przewodniczącego o powrót do zwoływania sesji w trybie stacjonarnym. Faktem jest bowiem, że od kilku miesięcy sesje zdalne sokólskiej rady napotykają na bardzo poważne kłopoty natury technicznej. A to nie tylko utrudnia obrady i głosowanie, ale nawet zabieranie głosu przez zaproszonych gości czy radnych, których nie zawsze słychać.
Co więcej, tryb zdalny uniemożliwia - zdaniem przewodniczącego - przeprowadzenie wyborów wiceprzewodniczących. Bo choć władze gminy zapewniły system umożliwiający tajne głosowanie w trybie zdalnym, to Bujwicki uznał, że nie jest on w 100 proc. pewny.
- Urząd marszałkowski obraduje stacjonarnie, wszystkie powiaty, samorządy gminne podobnie. Czas na nas! - nawoływał radny Rybiński.
- Jak tylko sytuacja pandemiczna się zmieni - odpowiedział przewodniczący.
- A orientuje się pan, z jakich aplikacji korzystają samorządy, które obradują zdalnie? Z żadnych, bo nie prowadzą sesji zdalnych - ripostował Adam Juchnik.
- No widzi pan, jakimi jesteśmy pionierami w tym zakresie - skwitował Piotr Bujwicki.
Sprawdziliśmy losowo, które podlaskie samorządy korzystają z możliwości zwoływania sesji zdalnych, a którzy radni spotykają się normalnie, przy zachowaniu reżimu sanitarnego.
Wynika, że zdalne sesje odbywają się np. w Bielsku Podlaskim, Supraślu czy Białymstoku. Ale wydaje się, że większość samorządów obraduje stacjonarnie. Tak jest np. w Łomży, Siemiatyczach, Hajnówce, Dąbrowie Białostockiej, Michałowie czy Choroszczy.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?