- Ta dziewczynka umierała mi na rękach. Dosłownie czułam, kiedy krew przestała krążyć, czułam jak umierała - mówi nie mogąc ukryć łez starsza kobieta.
Ona i inni mieszkańcy ulicy Słonecznej w Sokółce nie mogą się otrząsnąć po tym, jak po godz. 15. tuż przed ich domami doszło do wielkiej tragedii. Na ulicy zginęła 7-latka. Z rodzicami i 9-letnią siostrą mieszkała zaledwie kilkaset dalej. Na ulicę Słoneczną przyszła razem z siostrą do koleżanek, żeby się pobawić. Jedną z nich była właśnie wnuczka naszej rozmówczyni.
- W pewnym momencie usłyszałam straszny wrzask dzieci. Wybiegłam z domu i zobaczyłam leżącą na ulicy zakrwawioną dziewczynkę. Dusiła się krwią. Wzięłam ją na ręce i przechyliłam na bok, żeby się nie udusiła. To wszystko, zanim przyjechała karetka trwało jakieś 4 minuty. Dla mnie to była wieczność - mówi kobieta. - Nigdy w życiu nie zapomnę chwili, gdy lekarz powiedział, że nie żyje. I ten krzyk siostry: ja nie mogę stracić siostry! - dodaje z płaczem.
Tragiczny wypadek w Sokółce. Śmiertelne potrącenie 7-letniego dziecka
Samego wypadku nie widziała. Podobnie jak inni sąsiedzi. Ale według wszystkich z którymi rozmawialiśmy, 7-latka nagle odłączyła się od grupki dzieci i przebiegła na drugą stronę ulicy. Gdy chciała wrócić, nadjechał samochód. Wiele wskazuje na to, że dziewczynka wtargnęła na jezdnię prosto pod auto.
Granatowe audi na sokólskich numerach prowadziła 22-latka. Wiadomo, że była trzeźwa. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kobieta nie mieszkała na Słonecznej. Przyjechała do znajomych - lokatorów jednego z domu.
Wiele wskazuje na to, że nie jechała zbyt szybko. Policjanci mówią, że mogła mieć na liczniku około 50 km/h, czyli tyle, ile jest w tym miejscu dopuszczalne. Świadczyć o tym mają też niewielkie ślady po uderzeniu na masce. Widać jedynie kilka zarysowań i ledwo widoczne wgniecenia.
- Dorosły człowiek to z tego zderzenia wyszedłby bez większego szwanku, połamana noga, ręka, to byłoby wszystko. Ale małe kruche dziecko nie miało szans - mówią ludzie.
Nie wiadomo tylko, jak to się stało, że dziewczynka leżała dobre 10 metrów bliżej niż stał samochód, który ją potrącił. - Normalny człowiek to w takiej sytuacji depnie hamulec i się zatrzymuje. A ona dojechała do celu. To zastanawiające - podkreślają sąsiedzi.
Sąsiedzi są przerażeni tym, co stało się na ich spokojnej dotąd ulicy. Wszyscy podkreślają, że to wina braku placu zabaw na osiedlu. - Tu jest bardzo dużo dzieci, a nie mają się gdzie bawić. Miał tu być kiedyś plac na pasie zieleni, ale jeden radny to wykupił, no i placu nie ma - podkreślają.
Sprawę przejęła sokólska prokuratura. Będzie prowadzone dochodzenie. Na razie nie wiadomo, czy i jak zarzut usłyszy 22-latka.
Magazyn Informacyjny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?