Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zarzut dla 33-latka, który zaatakował pracowników SOR w Sokółce. Grozi mu kara 3 lat więzienia

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Zespoły ratownictwa medycznego często muszą radzić sobie z agresywnymi pacjentami
Zespoły ratownictwa medycznego często muszą radzić sobie z agresywnymi pacjentami Wojciech Wojtkielewicz/ Polska Press
Agresywni pacjenci to nasz chleb powszedni - przyznają pracownicy podlaskich szpitali i pogotowia. W skrajnych przypadkach, wzywają policję. Najczęściej do osób pod wpływem alkoholu, po narkotykach i dopalaczach.

Agresywny pacjent, który zaatakował pracowników SOR w Sokółce, miał być pijany. 33-latek trafił do szpitala w sobotę (18.03). Jak wynika z doniesień policji, przeszkadzał medykom, domagał natychmiastowych badań i pozostawienia innych pacjentów.

- W pewnym momencie 33-latek chciał wyjść ze szpitala. Kiedy nie był w stanie otworzyć drzwi, to próbował wyskoczyć przez okno. Pracownicy szpitala próbowali go powstrzymać i uspokoić. W tym momencie mężczyzna zaczął ich szarpać i kopać - opisuje starszy sierżant Magdalena Afonin z Komendy Powiatowej Policji w Sokółce.

Wezwani na miejsce mundurowi zatrzymali pacjenta, jak się okazało - mieszkańca gm. Suchowola. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy publicznych. Za to grozi do 3 lat więzienia.

Czytaj też:

Medycy, nie wszyscy i nie zawsze, z takiej ochrony prawnej mogą skorzystać. Ale mogą. Na tej liście znaleźli się lekarze i pracownicy SOR-ów, ale także ratownicy medyczni, lekarze i pielęgniarki z zespołów karetek. Ci nie ukrywają, że coraz częściej stykają się z problemem agresji wśród pacjentów.

- Wyzwiska są na porządku dziennym. Co jakiś czas dostaję informacje, że któryś z naszych pracowników został zelżony ustnie, czy wręcz doszło do jakiegoś przepychania, uderzania, zniszczenia sprzętu. Zgodnie z przepisami w takich sytuacjach możemy przytrzymać pacjenta, podać leki uspokajające lub unieruchomić go poprzez założenie pasów bezpieczeństwa, uchwytów, prześcieradeł. Jeśli to zawodzi, wzywana jest policja, która może użyć swoich środków przymusu bezpośredniego - mówi Mirosław Rybałtowski, zastępca dyrektora ds. medycznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku.

Kilka lat temu zaatakował go młody człowiek po dopalaczach. To był uczeń. Karetka została wezwana do szkoły. Nastolatek został wyprowadzony z budynku. Chłopak był agresywny. Mirosław Rybałtowski wspólnie z kolegą ratownikiem obezwładnili go.

- Jeśli to mężczyzna, który waży 100 kg albo więcej, to robi się niebezpiecznie - przyznaje Mirosław Rybałtowski.

Gdy nie ma czasu zadzwonić na policję, wciskają "panic button"

Kiedyś dla jednego z podlaskich ratowników szamotanina skończyła się złamaniem palca. Wicedyrektor pogotowia przyznaje, że zdarzało się, że pacjent miał przy sobie ostre narzędzia. Dlatego warto go wcześniej przeszukać.

Mirosław Rybałtowski szacuje, że w podległej mu stacji rocznie dochodzi do 20-30 poważniejszych zdarzeń. Czasem sytuacja jest tak dynamiczna, że nie ma nawet jak sięgnąć po telefon. Wtedy ratownicy używają tzw. panic button - specjalnego przycisku na służbowym tablecie. Wysyła automatycznie sygnał do dyspozytora, aby ten mógł wezwać pomoc.

Zobacz także:

Najbardziej agresywni są pacjenci chorzy psychicznie, pod wpływem alkoholu, leków lub też po środkach psychoaktywnych: narkotykach i dopalaczach. Potwierdzają to inni nasi rozmówcy - przedstawiciele podlaskich szpitali i szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR).

- Pacjent po alkoholu, zniszczył wózek na SOR-ze. Zdarzają się tacy, którzy kopią w drzwi, krzyczą na personel, że muszą długo czekać na przyjęcie. Agresja słowna to "chleb powszedni" na każdym dyżurze. Ostatnio dostaliśmy informację, że pacjent został ukarany grzywną, bo obrażał personel. Najczęściej atakowane są pielęgniarki i ratownicy - opowiada Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Niecierpliwią się, krzyczą. Bo nie chcą dłużej stać w kolejce

Ale nie tylko choroba i używki są przyczyną ataków na medyków.

- Inna grupa agresywnych pacjentów związana jest z nieznajomością zasad pracy SOR i TRIAGE. Szczególnie wtedy, jeśli pacjent jest zakwalifikowany jako przypadek stabilny, czyli zielony, i zgodnie z zasadami może czekać na pomoc, ale pacjent jest innego zdania - kwituje Grażyna Pawelec z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku.

Witold Olański, kierownik SOR-u Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego, do tej kategorii zalicza opiekunów nieletnich pacjentów.

- Bardzo dużo pacjentów wędruje do SOR-u z powodu niewydolności służby zdrowia, niemożliwości dostania się do specjalisty albo do lekarza POZ-u. Można sobie wyobrazić, że rodzic 1,5 roku czeka na wizytę u specjalisty, nie uzyskał świadczenia. Przychodzi do nas bardzo sfrustrowany. Rozumiem irytację, ale nic nie usprawiedliwia agresji. My nie jesteśmy temu winni. Pracujemy w tym systemie - tłumaczy Witold Olański.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto