Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nadmiar bocianiego szczęścia grozi zawaleniem budynku. Z pomocą przyjdą strażacy

mj
Stanisław Krutul, rolnik z gminy Korycin stoi przed nie lada wyzwaniem. Musi zmniejszyć ważące około tony gniazdo znajdujące się na jego starej oborze. Inaczej dach może runąć w każdej chwili. By nie stracić swoich ptasich „lokatorów” musi to zrobić jeszcze przed ich powrotem z ciepłych krajów

We wsi jest może z 15 gniazd, bo tutaj są podmokłe tereny, czyste i zdrowe. I się tu lęgną w tym miejscu. Niech będzie tu ten bociek, niech zostaną to i może te 500+ z tego będzie – mówi ze śmiechem Stanisław Krutul, rolnik ze wsi Krukowszczyzna w gminie Korycin.

Gniazdo jest na jego oborze już od wielu lat. Pamięta, że jego syn jeszcze w ósmej klasie brał udział w liczeniu bocianich gniazd. Wtedy we wsi było ich około dwudziestu.

– Gniazdo jest gdzieś od piętnastu lat, z małą przerwą. Jak kiedyś napadał śnieg, to lisy bocianicę zagryzły. Samiec przez trzy bite lata pilnował tego gniazda – opowiada historię gniazda Stanisław Krutul.

Kilka lat temu do gniazda wprowadziła się nowa para. Naniosła świeżego budulca i urosło ono na metr wysokości. Można powiedzieć, że powstało podwójne gniazdo. Jeśli się wpatrzyć, to widać nawet zwężenie na jego środku. Jakby jedno stało na drugim. W tym roku ptaki znów przylecą i dobudują sobie kolejną warstwę.

To Cię zainteresuje: Gdzie są nasze bociany? Wiemy, bo ich droga jest śledzona

– A obora już stara, ta stodoła jeszcze przedwojenna i wiadomo jakie tam drewno. Mam tam podpory zrobione pod te krokwie w środku, ale wiadomo ile czasu to wytrzyma? Jak teraz dobudują z pół metra, to będzie jeszcze z 200 kg – mówi z zatroskaniem rolnik.

Z tego co się dowiedział od ludzi zajmujących się ochroną ptaków, to „jego” gniazdo już może ważyć w okolicach jednej tony. Sam oszacował, że będzie ono ważyć maksymalnie w okolicach pół tony.

– Wierzyć się nie chce, że gniazdo aż tyle może ważyć – stwierdza Krutul.

Opowiada przy tym historię jak to jeden z rolników chciał zrzucić ze stodoły pozornie niewielkie gniazdo i wywieźć go platformą od wożenia zboża i siana w pole. Gniazdo udało się bez większego problemu zepchnąć, ale wóz niestety nie wytrzymał jego ciężaru i złożył się na pół.

Czytaj także: Alarm! Z roku na rok jest coraz mniej bocianich gniazd

– Syn tam wszedł, bo mówiłem, że trzeba gniazdo trochę zwalić. On wszedł i mówi: – Tato jego nawet ruszyć nie można, beton normalnie ubity – opowiada jak próbowali wraz z synem zmniejszyć wielkość gniazda.

Ku ich zdziwieniu to nie mróz odpowiadał za twardość gniazda, ale mocno ubita ziemia zmieszana z patykami.

– Tam w środku jest ziemia. Bociany przynoszą tam obornik i wrzucają go w środek, żeby się tam parzył. I wtedy jak boćki wysiadują jajka, to tam jest ciepło i od spodu i z góry – wyjaśnia rolnik.

Reszty dopełniają robaki, które dostają się wraz z obornikiem do gniazda. Żywią się resztkami roślin zamieniając je w ziemię. Robaczki żywią się umarłymi roślinkami i przerabiają je na ziemię. To wszystko powoduje, że w tej sytuacji jedynym sposobem w jaki można zmniejszyć gniazdo to użycie piły motorowej.

– Ja podzwoniłem, czy jakoś prawnie mogę to zrobić. Bo jak sam ruszę gniazdo, to jeszcze jacyś pseudoekolodzy tu przyjdą i rabanu narobią – mówi Stanisław Krutul.

Dzwonił do różnych towarzystw ekologicznych i każde stwierdzało, że musi sobie sam radzić. Dowiedział się, że gniazdo może rozwalić tak, by została tylko platforma i parę gałęzi. Tak, by ptaki mogły sobie gniazdo odbudować.

W Białymstoku zaoferowano mu pomoc w postaci wysięgnika, ale pod jego oborę żaden wysięgnik nie wjedzie, bo teren jest bardzo mokry. Do tego dochodzą inne utrudnienia takie jak płyta gnojowa, lina i postawione przybudówki. Praktycznie nie ma jak się dobrać do gniazda z wysięgnika.Została tylko jedna możliwość, którą wykorzysta.

– Ze strażakami się umówiłem, że położymy drabiny i piłą motorową gniazdo się przetnie jak tort i tą wierzchnią warstwę będzie można zniwelować i zrzucić z dachu – opowiada rolnik.

Jest przekonany, że ten sposób zadziała, bo w gnieździe kamieni na pewno nie będzie, a korycińscy strażacy poradzą sobie na pewno.
– To już ostatni dzwonek, bo wkrótce mogą przylecieć bociany i to już nie pora, by to rozwalać. A szkoda, żeby one stąd odleciały – mówi z przekonaniem Stanisław Krutul.

Mity związane z bocianami
Powszechnym wierzeniem związanym z bocianami jest pewność, że tam gdzie się gnieździ bocian będzie się szczęśliwie działo, a w innej wersji jest to przekonanie, że bociany zakładają gniazda w gospodarstwach dobrych, uczciwych i porządnych ludzi. Oddaje to dobrze przysłowie „Szczęśliwy dom, gdzie boćki są”. Dodatkowo ptaki te ponoć zakładały gniazda tylko w tych miejscach, gdzie nigdy nie biją pioruny, tak więc był to dowód bezpieczeństwa rodzinnej zagrody. Nic zatem dziwnego, że wielu gospodarzy dokładało starań, aby na ich strzesze, na ich domu zagnieździł się ten symbol szczęścia. Trochę się to dzisiaj zmieniło, ale zapewne te przekonania pozostaną z nami jeszcze długo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto