Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przygarnęła ją pod swój dach, teraz obie mogą coś zyskać (zdjęcia)

mara
Małgorzata Domin, która na Facebooku prowadzi grupę pomocy „Arka” nie zostawiła swojej chorej 70-letniej podopiecznej samej w domku pod lasem i wzięła ją do swojego spalonego częściowo domu. Miała poszukać dla niej jakiegoś nowego lokum. Nieoczekiwanie jednak, kobiety dostały propozycję...

Jesteśmy naprawdę zaskoczone. Nie spodziewałyśmy się takiego obrotu spraw. Ale w sumie, pomysł wydaje się sensowny. W końcu obie potrzebujemy pomocy - tak Małgorzata Domin komentuje pomysł, który zrodził się w głowie sokółczanki Agnieszki Sienkiewicz.

Wszystko zaczęło się jeszcze na Facebooku. Pani Agnieszka uważnie obserwuje poczynania Małgorzaty Domin, która jako szefowa grupy pomocowej „Arka” zbiera dary dla swoich podopiecznych, głównie rodzin i osób starszych. To właśnie tam pani Małgorzata opisuje historie swoich podopiecznych, wstawia zdjęcia i podziękowania sponsorom.

Kilka dni temu zamieściła rozpaczliwy post dotyczący jednej z kobiet, którym pomaga. Chodzi o 70-letnią panią Irenę, mieszkającą samotnie na kolonii jednej z wsi w gminie Sidra. Kobieta była w tak złym stanie psychicznym, że pani Małgorzata postanowiła zabrać ją do siebie.

- Akurat byłam u niej z darami. Ona była w strasznym stanie, płakała, prosiła, żeby nie zostawiać jej samej. Bałam się o nią, ostatnio upadła na deski w studni, nabiła sobie strasznego siniaka na plecach. Zabrałam ją więc do siebie. Bo ona tam u siebie to albo by zamarzła zimą albo nawet nie dożyłaby do tej zimy - opowiada pani Małgorzata.

Stany lękowe i silna depresja to nie jedyne problemy pani Ireny. Najważniejszym jest stan domu, w którym jeszcze do niedawna mieszkała. Brak prądu, pęknięty komin, studnia na podwórku, dziury w ścianach pozatykane kołdrami. Mówiąc wprost - jej dom się rozpada. Ale co najważniejsze, mieszka w oddaleniu od ludzi. A właśnie kontaktu z nimi jest głodna. Choć już jest nieco „dzika”. Właśnie przez brak kontaktu z drugim człowiekiem.

- Jeszcze do niedawna miałam koty, ale one się rozchorowały na nowotwory i już ich nie ma. Zostałam zupełnie sama, nie mam nawet do kogo się odezwać - nie ukrywa łez pani Irena.

Nie miała łatwego życia. Gdy owdowiała, związała się z drugim mężczyzną. Żyli razem przez 25 lat. Była z nim, choć ją katował. Do dziś pamięta, jak wsadzał jej głowę do komina... Od dziesięciu lat już go nie ma. A ona pozostała w domu, który formalnie należał do zmarłego konkubenta.

- Nic w nim nie robiłam, bo to nie moje. Należy do jego syna, ale to wszystko nie jest opisane, nie ma własności. Nawet prądu nie mogę zaciągnąć, bo potrzebna jest zgoda właściciela - tłumaczy kobieta.

Po kilku dniach pobytu w domu u pani Małgorzaty, jest niemal zupełnie inną osobą. Uśmiecha się, chodzi na spacery. Widać, że kontakt z ludźmi był jej bardzo potrzebny. Choć ciągle boi się ludzi. Ale nie wyobraża już sobie powrotu do swojego lasu, do swojej samotni.

Początkowo kobiety szukały pomocy w sokólskich zasobach komunalnych. Pani Małgorzata liczyła, że może gmina znajdzie jakieś mieszkanie, gdzie będzie można ulokować 70-latkę. Ale to okazało się niemożliwe. Problemem jak nietrudno się domyślić, był brak wolnych mieszkań. Ale to nie jedyna przeszkoda.

Pani Irena jest bowiem mieszkanką gminy Sidra, a to wręcz uniemożliwia innej gminie jakąkolwiek pomoc. Co prawda, można byłoby próbować szukać pomocy w gminie Sidra, ale pani Irenie zależy, żeby mieszkać w Sokółce.

- Ja tu już kiedyś mieszkałam. I chciałabym znów tu być. Mam tu grób syna, piękny chłopiec był, ale jak miał 22 lata i wrócił z wojska, dziewczyna go zdradziła i z rozpaczy się powiesił. Gdybym tu mieszkała, mogłabym codziennie odwiedzać jego mogiłę na cmentarzu - mówi łamiącym się głosem 70-letnia kobieta.

Nieoczekiwanie z pomocą wyszła Agnieszka Sienkiewicz. Wpadła na genialny pomysł, jak rozwiązać problem.

- Co prawda Małgosia pomaga ludziom, ale tak naprawdę ona sama potrzebuje pomocy. Mieszka w domu po pożarze, całe piętro jest spalone. Pomyślałam, że można zrobić coś dobrego dla obu pań. Gdyby wyremontować górkę, mogłaby tam zamieszkać pani Irena. Byłoby to dla niej dobre, bo miałaby towarzystwo, czyli to, czego najbardziej jej potrzeba. Małgosia też by na tym skorzystała - tłumaczy pani Agnieszka.

W tej sprawie kontaktowała się już z burmistrz Sokółki Ewą Kulikowską. I ma od niej deklarację pomocy. To samo zresztą pani burmistrz potwierdziła w rozmowie z nami.

- Plan jest taki, żeby podczas różnych letnich imprez zbierać pieniądze na odbudowę spalonej części domu Małgosi. Liczę, że można w ten sposób uzbierać tyle środków, żeby ruszyć z remontem. Pani burmistrz ze swojej strony zadeklarowała, że da nam ludzi do prac remontowych - opowiada pani Agnieszka.

Małgorzata Domin mówi, że na piętrze bez problemu można urządzić samodzielne mieszkanko. Sa tam dwa pokoje, kuchnia i łazienka.

- To dla mnie nawet za dużo - mówi cichutko pani Irena.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto