- Obecny na miejscu lekarz weterynarii ocenił kondycję zwierząt i ich stan jako bardzo dobry. To nie dało nam podstaw do odbioru zwierząt - mówi Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki.
Chodzi o trzy psy z hodowli w Igryłach, o której głośno zrobiło się w czerwcu tego roku. Internet i lokalna społeczność zawrzała po makabrycznych odkryciach w tym miejscu. Znaleziono tam dwa truchła psów i kilka innych zaniedbanych zwierząt. Natychmiast część z nich została odebrana właścicielom.
Kliknij i przeczytaj więcej o tej bulwersującej sprawie
Z wyników sekcji zwłok psiaków wyszło na jaw, że jedna z suk padła z wycieńczenia organizmu, była niedożywiona. W hodowli, w domu właścicielki, przebywało jeszcze kilka małych czworonogów. W czerwcu nie zostały odebrane, ponieważ obecny przy interwencji weterynarz nie znalazł podstawy do tego. Zwierzęta te były w dobrym stanie. Jednak inspektorki z Fundacji Vita Canis, działającej przy sokólskim schronisku próbowały walczyć o odebranie pozostałych psów. Zresztą, suchej nitki na lekarzu nie zostawili wtedy również internauci. Uważali, że w obliczu odkryć w hodowli, obligatoryjnie powinny właścicielom zostać odebrane wszystkie psy.
W tej sprawie toczyły się zresztą dwa równolegle postępowania. Jedno zakończyło się aktem oskarżenia, który kilka dni temu trafił do sądu. Właścicielka hodowli odpowie za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Klikając tu przeczytasz o akcie oskarżenia właścicielki
Drugie, gminne, zakończyło się 9 listopada. Fiaskiem. Trzy z pięciu pasiaków z domów Justyny P., pozostaną u niej. Trzy, dlatego, że dwa zniknęły, mimo że były przedmiotem postępowania.
- Zostały oddane do adopcji, na co są dokumenty - wyjaśnia Paweł Mędrek, powiatowy lekarz weterynarii.
Dodał, że jeżeli strony postępowania wystąpią do Inspektoratu z wnioskiem o sprawdzenie w jakich warunkach obecnie przebywają zwierzęta, zostaną wykonane niezbędne czynności. To on był na miejscu przed wydaniem decyzji. Mówił, że psy były zadbane, miały dostęp do wody i do jedzenia, nie działa im się krzywda. Podkreślił, że letnie odkrycia w hodowli są karygodne, ale on musiał ocenić faktyczny stan zwierząt w dniu interwencji bez względu na to, co się tam wcześniej wydarzyło. A Ewa Kulikowska wyjaśnia, że to iż psy pozostaną u obecnej właścicielki nie oznacza, że sprawa się kończy.
- Będziemy monitorować ich stan - zapewnia.
Przedstawicielki fundacji nie chcą komentować sprawy. Najpierw chcą decyzję gminy skonsultować z prawnikiem.
Tu oglądasz: Smog skraca życie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?