Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dostali w prezencie nowy dom, bo sufit walił się im na głowy. Teraz mogą całkowicie poświęcić się choremu synkowi

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
m. tochwin
Gdy Katarzyna Dowbor wraz z ekipą telewizyjnego programu pokazywała rodzinie Boboryków z podsokólskich Drahli ich wyremontowany dom, nie mogli ukryć wzruszenia. Cieszyli się ze wszystkiego: Anna ze stołu, Krystian z nowych ścian i podłóg, a pan Andrzej ze swojego pokoju, w którym będzie mógł bawić się z wnukiem. Ale największą radość okazywał 6-letni Kacperek, cierpiący na ostre stadium autyzmu. Chłopczyk doskonale odnalazł się w nowych, kolorowych wnętrzach i – jak podkreślają jego rodzice – nowy dom całkowicie go odmienił. I to na plus.

Kiedy jeszcze staliśmy przed domem, w obecności kamer, Kacperek płakał, ale później, jak tylko wszedł do środka, to bardzo się cieszył. Gdy tylko wbiegł w te kolorowe wnętrza, od razu na jego buzi pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Tak mu się spodobało, że nie chciał w ogóle wychodzić z domu – mówi ze wzruszeniem Anna Boboryko, mama sześciolatka. – Teraz, gdy tylko wraca z przedszkola, od razu biegnie do swojego pokoju i chętnie się w nim bawi. To duża zmiana, bo wcześniej w ogóle nie chciał się bawić, tylko biegał po całym domu i nie mógł usiedzieć w miejscu. Ten nowy, pełen kolorów dom pozytywnie go odmienił. Synek wspaniale się w nim odnalazł!

Kilka dni temu widzowie telewizji Polsat mogli obejrzeć najnowszy odcinek programu „Nasz nowy dom’, w którym wzięła udział rodzina Boboryków z podsokólskich Drahli. Odcinek ten był kręcony w listopadzie ub.r. To właśnie wtedy życie pani Ani, jej męża, synka i teścia zmieniło się o 180 stopni. Pod koniec ubiegłego roku wprowadzili się bowiem do swojego wyremontowanego domu . Tę przemianę zafundowała im Katarzyna Dowbor wraz z ekipą programu „Nasz nowy dom”.

– Najbardziej zależało mi na nowych ścianach i podłogach, bo to najważniejsze. Te wszystkie dodatki, meble, zasłony nie mają dla mnie aż takiego znaczenia. Nawet gdyby zrobili nam tylko ściany i połogi, to by wystarczyło – mówi szczęśliwy Krystian Boboryko.

– A dla mnie najważniejszy jest stół w kuchni! To on zrobił na mnie największe wrażenie, bo właśnie o takim marzyłam – dodaje z uśmiechem Anna. – Wcześniej nie mieliśmy miejsca na tak duży stół, przy którym moglibyśmy wszyscy usiąść. My z Kacperkiem jedliśmy w pokoju, a dziadek u siebie albo sam w kuchni. Teraz zaś możemy wszyscy razem zasiąść do jednego stołu, jak prawdziwa rodzina.

Dom, w którym mieszkają w Drahlach, liczy sobie około dziewięćdziesięciu lat. Kiedyś należał do babci Krystiana. Niestety, ząb czasu mocno go nagryzł. Remontowa ekipa musiała więc go ocieplić, zrobić łazienkę, wymienić podłogi, sufity i dokończyć to, co zostało zaczęte, a stanęło w miejscu z powodu braku pieniędzy. Rodziny nie było bowiem stać na większe wydatki. Wcześniej dziadek wziął już kredyt na dach i kolejna pożyczka nie wchodziła w grę.

– Żeby nie to, że jest Krystianek, to pewnie w ogóle nie pomyślelibyśmy o udziale w tym programie. Sami przemęczylibyśmy się jakoś w tym domu jeszcze kilka lat, powoli sami go remontując. Ale chcieliśmy tej zmiany dla dziecka. Bardzo go kochamy – przyznaje Krystian.

Cała rodzina jest schorowana

Anna nie pracuje zawodowo, bo opiekuje się chorym synkiem. Sama też jest mocno schorowana, ma problemy z poruszaniem się. W czerwcu czeka ją operacja biodra.

Jej mąż, Krystian, zawodowo związany jest z sokólskim szpitalem. Kiedyś pracował jako sanitariusz, obecnie jest zatrudniony na sterylizatorni. On również ma problemy ze zdrowiem, jest już po dwóch operacjach kręgosłupa.

Mimo chorób, oboje muszą być silni dla Kacperka, który cierpi na autyzm i epilepsję. To właśnie z myślą o nim postanowili, że wnętrza nowego domu byłą bardzo kolorowe. Takie, jakie Kacperek ma na terapii – w czasie zajęć w sali doświadczania świata czy wczesnego wspomagania.

– Słyszałem, że niektórym telewidzom nie spodobały się te żywe kolory w naszym domu. Ludzie twierdzili, że powinny być białe, bardziej stonowane... Ale to nie komuś ma się podobać, tylko Kacperkowi. A on czuje się w takim kolorowym domu dobrze i to jest najważniejsze! – podkreśla ojciec sześciolatka.

Dom po remoncie zyskał też więcej przestrzeni. Kacperek bał się bowiem zamkniętych pomieszczeń. Teraz budynek stał przestronny, by chłopiec miał więcej możliwości ruchu i żeby np. podczas zabawy widział gotującą w kuchni mamę.

Rodzice nie ukrywają, że dzięki temu, że telewizyjna ekipa wyremontowała ich stary dom, teraz całą energię mogą skierować na chore dziecko. Nie muszą już martwić się o to, że w ścianach i podłogach są dziury, a z sufitu dosłownie się sypie. I nie stoją przed dylematem co wybrać – zdrowie Kacperka czy remont popadającego w ruinę domu.

Rodzice Kacperka wspominają, że informacja o chorobie synka spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Dziecko urodziło się zdrowe, ważyło 5 kg i dostało 10 punktów z skali Apgar. Rozwijało się zdrowo, nic nie wskazywało, że coś jest nie tak. Problemy zaczęły się dopiero, kiedy miał dwa latka.

– Dwa dni po podwójnym szczepieniu, przyjętym zgodnie z kalendarzem szczepień, zaczęło się dziać coś złego. Najpierw myślałem, że synka dopadła jakaś wirusówka. Niestety, lekarze zdiagnozowali u Kacperka autyzm, zespół Aspergera, a po pół roku doszła jeszcze padaczka – opowiada Krystian.

Turnusy jedyną szansą na zdrowie Kacperka

Kacperek cierpi na ostre stadium autyzmu. Miewa napady złości. Przez pół godziny potrafi bić, gryźć, walić w szyby, w ściany. Nie umie się opanować. Jedyną szansą są dla niego turnusy rehabilitacyjne.

– Tam miałby dużo zajęć wczesnego wspomagania, zajęcia z psychiatrą – wylicza Krystian. – Ale to wszystko kosztuje. A najgorsze jest to, że chcąc skorzystać z takich profesjonalnych ośrodków, trzeba jechać aż na zachód Polski, bo tam jest najlepsza opieka. A to kolejny koszt.

Rodzice Kacperka już mieli okazję obserwować poprawę zachowania chłopca po takim turnusie. – Po 2-tygodniowym turnusie był bardziej wyciszony, spokojniejszy, nie szalał. Potrafił na dłużej skupić na czymś swoją uwagę, zastanawiać się nad czymś. Niestety, po pewnym czasie następuje reset i syn znów wraca do swoich zachowań. Dlatego tak ważne jest, żeby móc jeździć na turnusy jak najczęściej. Idealnie by było, gdyby mógł jeździć na nie 3-4 razy w roku.

Jednak koszt jednego takiego turnusu to około 7 tys. zł. Rodzicom Kacperka ciężko wysupłać takie pieniądze. Raz do roku mogą skorzystać z dofinansowania NFZ, który pokrywa ok. 30 proc. kosztów. Dlatego w internecie – pod skrzydłami Fundacji Siepomaga – prowadzona jest zbiórka na rzecz Kacperka.

– Wiemy, że naszego synka nie da się wyleczyć, jednak możemy mu pomóc, by był jak najbardziej samodzielnym dzieckiem – mówią z nadzieją w głosie rodzice sześciolatka.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto